Grypa, grypa i po …wikłania!!

Grypa, grypa i po …wikłania!!

Zwykle udaje się nam pochorować trochę i szybko wyzdrowieć. Ale nie zawsze jest tak pięknie! Albo te atakujące nas paskudztwa są teraz  bardziej zjadliwe, albo to my jesteśmy coraz słabsi i bardziej podatni na zakażenia. Albo w grę wchodzi, i jedno i drugie 🙂

Warto sobie uświadomić, kiedy już tak bardzo rwiemy się do codziennego życia (po iluś tam dniach leżenia w łóżku) i nie doleczymy infekcji, że nasze serce może powiedzić – NIE! Zapalenie mięśnia sercowego jest powikłaniem, które dość rzadko bierzemy pod uwagę, a którego skutki mogą być bardzo groźne, dlatego trzeba skonsultować się z lekarzem.

W zamieszczonym niżej linku krótko omówione jest to, co nam może grozić po grypie.

https://www.hellozdrowie.pl/artykul-niebezpieczne-powiklania-pogrypowe/

Infekcja, której towarzyszy intensywny kaszel, może doprowadzić do zaburzeń w oddychaniu, dzieje się to poprzez skrócenie fazy wydechu. Bardzo pomocne jest wtedy proste ćwiczenie: po nabraniu powietrza, długi wydech – bardzo wolne dmuchanie przez słomkę do wody w butelce (nie całkiem pełnej, żeby z niej bąbelki nie wyskakiwały). Skuteczne jest powtarzanie tego kilka razy na dzień, w seriach po kilka dmuchnięć. Kiedy jesteśmy poza domem też możemy ćwiczyć: na wdechu, najlepiej przeponowym, liczymy “1,2,3”, a wydech – powoli, staramy się przedłużyć, licząc do sześciu. Możemy przy tym oporować wydech – “sznurując” usta.

https://www.mp.pl/pacjent/rehabilitacja/fizjoterapia/fizjoterapia-ukladu-oddechowego/121760,cwiczenia-oddechowe

W każdej chorobie, a w gorączkowej – szczególnie, bardzo ważne jest dostateczne nawodnienie organizmu. Jeśli zwykle potrzebujemy wypić około 30 ml wody na każdy kilogram wagi ciała (przy 60-70 kg jest to około 2 l wody każdego dnia), to kiedy chorujemy, zapotrzebowanie na wodę może znacząco wzrosnąć. Najlepiej wchłaniana jest zwykła, niegazowana woda, do której dodajemy na każdą szklankę szczyptę nieoczyszczanej soli (himalajska, kłodawska), niejodowanej, bez antyzbrylaczy i innych paskudztw. Można też posolić ziołowy napar. Dodatek soli bogatej w mikroelementy, umożliwia wodzie wniknięcie do komórek ciała (inne ciśnienie osmotyczne), a nie “przelewanie” jej przez układ pokarmowy i moczowy, jak to się dzieje, gdy pijemy ją nieposoloną. Wodę trzeba pić systematycznie, w ciągu całego dnia, pamiętając o tym, by nie popijać posiłków i nie rozcieńczać soków trawiennych. Ważne, żeby dać się im “zorganizować” i już na pół godziny przed jedzeniem – nie pić. Po zjedzeniu, potrzebujemy około trzech godzin na “przetrawienie” i na nowo, łyk po łyku wypijamy następna porcję wody. Ja od dwóch lat piję “kranówkę” bez gotowania, dolewam do niej wrzątek, bo lubię pić ciepłą.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, co do dostarczania organizmowi soli, dobrze jest zdobyć większą wiedzę i omówić to z lekarzem. Moje wykonywane w tym czasie laboratoryjne analizy medyczne zawsze wypadały dobrze, ale staram się unikać soli w jedzeniu. Oznacza to wykluczenie z jadłospisu wszelkiej “śmieciowej” wysoko przetworzonej żywności.

Co ciekawe, zawsze niechętnie piłam wodę, ale odkąd zaczęłam dodawać do niej sól, organizm przestał się bronić – bo już mu nie rozcieńczam elektrolitów i mogę ją wypijać w wystarczającej ilości. Wpisując w wyszukiwarkę: Jerzy Zięba – picie wody, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy z tym związanych. Dla mnie odkryciem była informacja, że odwodnienie jest główną przyczyną prawie każdej poważnej choroby i fakt, że odwodnienie, sygnalizowane odczuwanym pragnieniem, często mylimy z odczuciem głodu i zwykle zjadamy coś, zamiast najpierw napić się wody.

Przy okazji poczytałam o trującym bisfenolu A (plastikowe butelki), który swą budową przypomina żeński hormon – estrogen i potrafi narobić niezłego bałaganu w układzie hormonalnym człowieka. Prawdopodobnie bisfenol A jest jednym spośród kilku czynników powodujących obecną epidemię otyłości wśród dzieci.

Pogoda jaka jest każdy widzi:) A tu człowiek potrzebuje się poruszać!
W zeszłorocznym numerze “Świata Nauki” (2/2020, s. 18-25), Herman Pontzer przekonuje, że jesteśmy stworzeni do ruchu i jeśli dziennie nie wykonamy około 10. tys. kroków, narażamy się na zwiększone ryzyko zaburzeń sercowo-naczyniowych lub metabolicznych. (W zamieszczonym przed dwoma laty tekście, błędnie podałam, że chodzi o 1 tysiąc kroków dziennie, tagi – zdrowie, w: Plaga alergii i otyłości, cz. 5). Herman Pontzer: Siedzenie przy biurku lub przed telewizorem przez dłuższy czas zwiększa znacząco występowanie różnych schorzeń i skraca życie nawet tym, którzy nie stronią od wysiłku fizycznego. Według australijskich badań 1 godzina siedzenia – to średnio o 22 minuty krótsze życie. Od dawna wiemy, że ruch i ćwiczenia są korzystne dla człowieka, ale dopiero teraz zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak bardzo nasza fizjologia przystosowana jest do aktywności ruchowej wymaganej przez łowiecki i zbieracki tryb życia. Dotyczy to w zasadzie niemal każdego narządu i znajduje odbicie nawet na poziomie maszynerii komórkowej. (…) Ostatnie odkrycia wykazały, że aktywna tkanka mięśniowa wysyła do organizmu setki sygnalizujących cząsteczek. Badania nad plemionami współcześnie prowadzącymi łowiecko-zbieracki tryb życia pokazały, że ważna jest raczej długotrwałość, a nie natężenie aktywności fizycznej, a tę w miarę bezboleśnie jesteśmy w stanie sobie zapewnić, poruszając się pieszo lub rowerem – zamiast autem, schodami – zamiast windą i wykonując niektóre prace na stojąco (wszelkie prace kuchenne, a laptop też możemy postawić na biurku np. na taboreciku).
Jeśli jeszcze staniemy do tych prac na kamykach (różnej wielkości okrąglaczkach) zaszytych w woreczku z mocnego materiału (może być “jasiek”) i zamiast stać w bezruchu i “hodować żylaki”, zaczniemy dreptać, to mamy darmowy masaż stóp, naśladujący pieszy marsz po kamienistej ścieżce. Na zdrowie!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.