Lubliniec na przełomie ustrojów – rozmowa z Kazimierzem Dłubałą, Burmistrzem Miasta w latach 2000/02

Lubliniec na przełomie ustrojów – rozmowa z Kazimierzem Dłubałą, Burmistrzem Miasta w latach 2000/02

Czy wyobrażacie sobie przerwać pracę w ogródku lub nie dokończyć popołudniowego grilla aby pomóc przy budowie szkoły? Czy ty, przedsiębiorco, wysłałbyś swoich pracowników do budowy… kotłowni miejskiej?

Między innymi dzięki takim inicjatywom, powojenny rozwój zawdzięcza sobie Miasto Lubliniec – funkcjonujące w zupełnie innych niż dzisiaj realiach, jakie narzucił mu późny komunizm – uzależnione od skuteczności kolektywu, łączącego wszystkie warstwy społeczne.

Przemiany ustrojowe sprawiły, że bardzo szybko zapomnieliśmy o specyfice minionej epoki. Na granicy tych dwóch światów swoje działania na rzecz Lublińca prowadził Kazimierz Dłubała – Burmistrz miasta w latach 2000 – 2002, który w rozmowie z Lublinieckim.pl, powraca do ówczesnej, często niełatwej historii, porównując ją z teraźniejszością

*     *     * 

J.W.: W raporcie o stanie miasta z dnia 1 lutego 1984 roku wymieniono szereg dokonań, które wpłynęły na rozwój Lublińca w poprzednich 40 latach – to m.in. 6 tysięcy nowych miejsc pracy, budowa placówek edukacyjnych i kulturalnych, stadionu Sparty, nowych osiedli mieszkaniowych, a także uruchomienie kolejnych oddziałów w Szpitalu Neuropsychiatrycznym. Wyszczególniono również 21 zagadnień określanych jako “Uciążliwości dla miasta Lublińca” – z zakresu sieci wodociągowej i sanitarnej, komunikacji, niedostatecznej ilości miejsc w szkołach i przedszkolach lub problemów występujących w służbie zdrowia. Biorąc pod uwagę zupełnie inne realia, w jakich funkcjonowała ówczesna administracja – w porównaniu chociażby do możliwości jakie dają dzisiaj fundusze unijne, proszę powiedzieć, w jaki sposób udawało się realizować kolejne zadania zwiększające potencjał Lublińca?

Kazimierz Dłubała: Mówiąc o dokonaniach miasta w latach osiemdziesiątych nie sposób nie wspomnieć osoby ówczesnego Naczelnika Miasta Lublińca – mgr Stanisława Wójcika. Był to człowiek, który spędził w Lublińcu prawie całe swoje życie. Znał to miasto jak mało kto i żył jego problemami. To on był pomysłodawcą i głównym twórcą „Raportu o stanie miasta Lublińca” opracowanego w 1984 roku. Miałem przyjemność współpracować ze Stanisławem Wójcikiem w latach 1980-1989 jako zastępca Naczelnika Miasta.

Decydując się na objęcie jakiegokolwiek stanowiska podstawą jest jasne określenie celów, jakie chce się osiągnąć. Naczelnik Wójcik, jak mało kto, potrafił trafnie zdiagnozować problemy z jakimi borykali się wówczas mieszkańcy oraz wskazać drogi ich rozwiązania. Co ciekawe, projekt opracowanego raportu został przedstawiony do dyskusji i oceny mieszkańcom celem jego akceptacji, pomimo iż powstał około pól roku po stanie wojennym. Po jego przyjęciu, wokół realizacji projektu udało się skupić bardzo wiele osób – tym bardziej, że trafił ona na okres sprzyjający inwestycjom.

Oczkiem w głowie władz centralnych było wtedy budownictwo mieszkaniowe a budowa oczyszczalni ścieków, ujęcia wody w Kokotku, kotłowni miejskiej oraz doprowadzenie mediów do prawie 100 ha działki przy ul. M. C. Skłodowskiej i Lisowickiej, pozwalało na przygotowanie terenów dla kilku tysięcy mieszkań. Uznaniem władz wojewódzkich i centralnych cieszyła się również aktywność lokalnej władzy samorządowej – dlatego też modne wtedy czyny społeczne pozwalały na pozyskiwanie dodatkowych środków na szereg inwestycji (np. hala sportowa przy szkole podstawowej nr 1, basen i budynek socjalny oraz inne obiekty w ośrodku ZHP w Kokotku, boiska treningowe lublinieckiej Sparty i modernizacja stadionu na Mistrzostwa Europy Juniorów w 1984 roku. To także rozpoczęcie budowy zaplecza socjalnego i hotelu dla LKS Sparta oraz wiele innych zadań w zakresie budowy wodociągów, kanalizacji, sieci gazowych… współfinansowanych przez mieszkańców poszczególnych ulic.

Nie do przecenienia jest udział w realizacji tych zadań lublinieckich zakładów pracy – od budowy wielu inwestycji zaczynając a na przekazaniu np. przez Zakłady „Lentex” dolarów na zakup granulatu PCV do produkcji rur na budowę magistrali wodociągowej z Kokotka. „Energoserwis” oddelegował swoich pracowników do budowy m.in. kotłowni miejskiej. To tylko istotne przykłady – zakres pomocy, jaki udzielały wtedy lublinieckie zakłady pracy był dużo większy. Świadczyły go praktycznie wszystkie zakłady w mieście. Koordynatorem tej pomocy była istniejąca wtedy tzw. Rada Dyrektorów pod przewodnictwem dyr. zakładów „Lentex”.

Normalną sprawą było pozyskiwanie przez władze miejskie, z różnych źródeł, materiałów budowlanych – pozwalało to zachowywać ciągłość inwestycyjną. Szczególne zaangażowanie i ofiarność wykazało wtedy społeczeństwo, zwłaszcza w przypadku starań o budowę Szpitala Powiatowego w Lublińcu na 600 łóżek. Władze miast i gmin całego powiatu lublinieckiego włączyły się w zakup cegiełek rozprowadzanych przez Społeczny Komitet Budowy Szpitala Powiatowego. Pozyskanie ze zbiórki 700 000 zł umożliwiło władzom miejskim podjęcie działań zmierzających do wprowadzenia do Planu Centralnego budowy Szpitala Powiatowego w Lublińcu na 307 łóżek w pierwszym etapie. Prace przygotowawcze miały rozpocząć się w roku 1989 r. a budowa w 1990 r. Należy ubolewać, że realizacja tego projektu nie doszła do skutku…

Dlaczego? Pytam o to choćby z tego względu, że nawet obecna placówka od dłuższego czasu boryka z ogromnymi problemami finansowymi i wciąż nie wiadomo jak potoczą się losy SP ZOZ. To niezwykle ważny problem dla wszystkich pokoleń…

Jak zapisano w raporcie o stanie miasta z 1984 roku, jedynym rozwiązaniem pozwalającym zapewnić mieszkańcom miasta i powiatu opiekę medyczną na właściwym poziomie, była budowa nowego wielooddziałowego szpitala powiatowego. W tamtym okresie można było budować jeden szpital w województwie. Na ukończeniu była budowa Szpitala Wojewódzkiego w Częstochowie – następną była budowa Szpitala Powiatowego w Lublińcu.

W 1988 roku udaliśmy się wraz z Przewodniczącym Komitetu Budowy Szpitala do Ministerstwa Zdrowia, z wnioskiem o wprowadzenie jego budowy do planu centralnego. Przewodniczący Komitetu „promując” swój Zakład zabrał ze sobą… komplety kołder pikowanych, będących wtedy hitem eksportowym Lentex-u!
Podejmowane starania doprowadziły do umieszczenia budowy Szpitala w Lublińcu – I etap o 307 łóżkach we wspomnianym wcześniej planie centralnym i uzyskanie zgody na prowadzenie prac przygotowawczych do rozpoczęcia budowy w 1990 roku.

Szpital miał stanąć przy ul. Cyrana – w lesie komunalnym, naprzeciw Szpitala Zakaźnego, przy Domu Kombatanta. W związku z tym, Rejonowe Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Lublińcu dostało zlecenie na wycięcie ok. 0,5 ha lasu pod budowę szpitala. Jednak lokalizacja szpitala w dzielnicy, w której zlokalizowane są obiekty służby zdrowia, z możliwością korzystania z kuchni, pralni zlokalizowanych w sąsiednich obiektach, spalarni odpadów medycznych zlokalizowanych przy oddziale zakaźnym, w otoczeniu drzewostanu sosnowego… natrafiła na opór „obrońców przyrody”. Miałem tę niemiła przyjemność prowadzić – ostatnią przed zmianami, jakie nastąpiły w 1989 roku – naradę w sprawie rozpoczęcia budowy szpitala. Na stwierdzenie jednego z uczestników spotkania, że nie pozwoli on na wycinkę drzew i niszczenie „serca parku” zwróciłem się do osoby, która od wielu lat opracowywała plany zagospodarowania miasta Lublińca tymi słowami: „Panie magistrze, pan od dziesiątek lat opracowuje plany zagospodarowania miasta Gdzie w Lublińcu jest lepsze miejsce na budowę szpitala”. Uzyskałem odpowiedź, że “Trzeba by się zastanowić”. Na co uczestniczący w naradzie Specjalista ds. inwestycji Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego odpowiedział: “Jeżeli wy teraz nie rozpoczniecie budowy tego szpitala, to już nigdy go nie wybudujecie”.

Tak skończyły się wysiłki władz miejskich w sprawie budowy szpitala w Lublińcu, a zebrane przez społeczność powiatu pieniądze nie posłużyły nawet na poprawę opieki zdrowotnej mieszkańców. Nowe władze samorządowe nie były zainteresowane budową szpitala. Jak potem usłyszałem, Przewodniczący Komitetu Budowy w roku 1990 przekazał w sekretariacie Urzędu Miejskiego dokumenty Społecznego Komitetu Budowy Szpitala.

Kto wie czy tak lekkomyślnych decyzji nie odczuwamy do dziś. Jednak życie toczyło się dalej i koncentrowaliście się państwo na innych gałęziach rozwoju miasta…

Tak, tym bardziej, że Lubliniec w 1989 r. był w bardzo dobrej sytuacji – posiadał jako jedyny w województwie uzbrojone tereny pod budowę osiedla wielorodzinnego przy ul. Marii Curie Skłodowskiej. Gdyby, jak planowano w roku 1990 wybudowano 250 mieszkań a w 1991 roku 200 mieszkań – nie wspominając o latach następnych – to dziś może nie byłoby w mieście rodzin zamieszkałych w zagrzybionych lokalach a sytuacja mieszkaniowa najprawdopodobniej zostałaby rozwiązana.

W moim uznaniu, podstawą tak znacznego postępu w rozwiązywaniu problemów miasta w latach 80 tych było sporządzenie planu uniwersalnego, obejmującego wszystkie dziedziny życia – mieszkalnictwo, oświatę (szkoła na Droniowiczkach, przedszkola na Steblowie, ul. Uchodźców, ul. Droniowickiej), kultury (pozyskanie sali Miejską Bibliotekę Publiczną), sport i rekreacja (wspomniane boiska treningowe i modernizacja stadionu Sparty oraz rozbudowa Ośrodka ZHP w Kokotku), zdrowie (skuteczne zabiegi o zgodę na budowę szpitala) a nawet cmentarze (budowa cmentarza komunalnego). To również dbałość o pamięć historyczną (remont i budowa pomnika ku czci żołnierzy 74 GPP i Powstańców Śląskich na cmentarzu wojskowym, tablice pamiątkowe Konrada Miarki, Niegolewskich, dr. Wilerta, E. Stein). Wymieniłem tu tylko najważniejsze dokonania.

W tym czasie w Polsce funkcjonował zupełnie inny ustrój, a więc późny PRL, w którym samorządy nie funkcjonowały jeszcze tak, jak było to po roku 1990. Na ile ówczesny system sprzyjał działaniom władz Lublińca, a na ile utrudniał realizację założeń? Czy rzeczywiście wszystko uzależnione było od decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym? Jakie metody stosowaliście państwo aby pozyskiwać środki na nowe inwestycje?

Myślę, że zarówno tak jak obecnie, tak i wtedy rozwój miasta oraz rozwiązywanie problemów jego mieszkańców zależało głównie od aktywności lokalnej władzy. Jeżeli władze miasta potrafiły prawidłowo zdiagnozować problemy (uciążliwości i ograniczenia), znaleźć sposoby na ich rozwiązanie to pozyskanie pieniędzy oraz sojuszników do ich realizacji stawało się łatwiejsze, nawet w tamtym okresie – trudnym ze względu na sankcje gospodarcze i praktycznie wstrzymanie inwestycji w kraju.

Podstawowe inwestycje komunalne – np. ujęcie wody w Kokotku, kotłownia rejonowa, oczyszczalnia ścieków oraz magistrale rozprowadzające te media – pozwalały m.in. na pozyskanie terenów pod budownictwo mieszkaniowe, a jak już wspomniałem – wykonanie planów budownictwa mieszkaniowego w kraju jak i w województwie stanowiło wtedy priorytet. Możliwość realizacji po kilkaset mieszkań rocznie na osiedlu przy ul. Skłodowskiej, pozwalało na realizowanie planów wojewódzkich. Lubliniec był jedynym w województwie miastem posiadającym w 1989 r.w pełni uzbrojone tereny pod budowę kilku tysięcy mieszkań. Plan na lata 1990 przewidywał na tym osiedlu budowę 250 mieszkań a w 1991 roku 200 mieszkań. Najtrudniejszym elementem było znalezienie wykonawców. Bolączką były również braki materiałów oraz rąk do pracy – a od tego uzależnione było wprowadzenie inwestycji do oficjalnych planów.

Jednak radziliśmy sobie nieźle – zreprywatyzowana w 1980 r. cegielnia w Lublińcu pozwalała zabezpieczyć miastu dodatkową ilość cegły. Zakłady pracy przekazywały miastu część swoich przydziałów cementu i innych niezbędnych materiałów. Wykonawców pozyskiwaliśmy wszędzie i to różnych ośrodków, np. Jednostka Wojskowa z Zabrza rozpoczynała budowę szkoły przy ul. Droniowickiej, a most drewniany na Małej Panwi w Kokotku (przy Ośrodku ZHP) budowali żołnierze z Brygady Saperów z Brzegu – w ramach ćwiczeń.

Kto mógł – pomagał przy tym na wszelkie sposoby. Pamiętam jak proboszcz Parafii w Kokotku codziennie, wczesnym rankiem przywoził żołnierzom bułki i kiełbasę, okazując im wdzięczność w imieniu społeczności Kokotka.

Wspominał pan o działaniach związanych z pamięcią historyczną. Nie pomylę się jeśli przyznam, że w późnym komunizmie było to znacznie trudniejsze niż pozyskiwanie cegieł pod budowę osiedli…

Aby można było w stanie wojennym wybudować i odsłonić na Cmentarzu Wojskowym pomnik Żołnierzy Wojska Polskiego (nie Ludowego Wojska Polskiego!) i Powstańców Śląskich, zwróciliśmy się do Pani Bronisławy Wilimowskiej – wdowie po zastępcy dowódcy 74 GPP, a jednocześnie malarce scen batalistycznych. Pozwoliło to na uzyskanie zgody władz centralnych na odbudowę cmentarza oraz budowę pomnika zaprojektowanego przez córką pani Bronisławy – rzeźbiarkę z Wrocławia.

W odsłonięciu pomnika, poza władzami centralnymi, brało udział 165 weteranów 74 GPP (na ok. 200 żyjących). Weteranów gościła i zakwaterowała oczywiście ich macierzysta jednostka – obecnie jednostka komandosów. Odbyły się też spotkania z młodzieżą i organizowano konkursy o 74 GPP.

Jedyną drogą realizacji szeregu zadań były preferowane wówczas tzw. „czyny społeczne”. Zadania, które nigdy nie weszłyby do planów udawało się realizować poprzez powołanie społecznych komitetów budowy, co pozwalało na wyciągnięcie ręki do władz centralnych lub wojewódzkich, po specjalne pieniądze przeznaczone na popieranie aktywności społecznej. Takim sposobem udało się również wprowadzić do planu budowę części obiektów, o których wspominałem wcześniej.

Różnorodność i skuteczność podejmowanych przez władze miejskie działań może obrazować fakt, że przedstawiciele władz wojewódzkich przyjeżdżający na spotkania do Lublińca, swoje wystąpienia zaczynali od pochwał dla naszej społeczności stwierdzając, że: „Wam warto dawać pieniądze, bo zawsze je w pełni i dobrze wykorzystacie”. Inni potrafili oddawać z końcem roku niewykorzystane pieniądze, co stwarzało problemy dla władz wojewódzkich. Nam zdarzyło się nawet, że Naczelnik Miasta został ukarany przez Regionalną Izbę Obrachunkową karą w wys. 5000 zł za przekroczenie wydatków. Między innymi dlatego myślę, że dziś można by życzyć mieszkańcom takiego gospodarza, jakim był Naczelnik Stanisław Wójcik – który gotów był zapłacić karę w zamian za szybki rozwój miasta.

W okresie, w którym powstawał raport o stanie miasta, pełnił pan funkcję zastępcy Naczelnika Miasta Lublińca. W latach 2000-2002 był pan Burmistrzem Lublińca. Wydaje się, że był to dobry moment na przejęcie tej funkcji. Polska przybliżała się do członkostwa w Unii Europejskiej, a samorządy wzmacniały swoją rolę w rozwoju państwa – przykładem może być ukończenie zachodniej obwodnicy Lublińca, oddanej do użytku 15 września 2001 roku. O nowych możliwościach, przed którymi stanął Lubliniec, świadczy treść ambitnej Strategii Rozwoju Miasta na lata 2001-2015. Moją uwagę zwróciła m.in. budowa obwodnicy śródmiejskiej i porozumienie zawarte w tej sprawie z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad (19.08.2020). Proszę opowiedzieć o tym projekcie i czy został on w pełni zrealizowany?

Obwodnica śródmiejska ma swoją długą historię. Stowarzyszenie Architektów Polskich, na zlecenie Towarzystwa Popierania Rozwoju Miasta Lublińca, któremu przewodniczył Tadeusz Wróblewski – dyrektor zakładów Lentex, rozpisało w 1986 r. konkurs na zagospodarowanie przestrzenne śródmieścia Lublińca, z zachowaniem jego walorów istniejących. Jednym z podstawowych celów konkursu było wyprowadzenie miejskiego ruchu kołowego poza zabytkowy układ urbanistyczny. Na konkurs napłynęło siedem prac – w tym m.in. zespołu urbanistów z Politechniki Śląskiej i Politechniki Poznańskiej oraz młodego architekta z Lublińca. Wszystkie projekty pokazywały przebieg trasy śródmiejskiej od ul. Częstochowskiej – jak przebiega ona obecnie – dalej wzdłuż rzeki Lublinicy. do ulicy Pawła Stalmacha, a następnie za terenem przedszkola do ulicy Powstańców – wprost na wiadukt przy ulicy Cmentarnej.

Zadania tego nie udało się zrealizować do 1990 roku, pomimo że prowadziliśmy już wtedy rozmowy z Wojewódzką Dyrekcją Dróg Krajowych w Katowicach. Obejmując funkcję Burmistrza w 2000 roku poleciłem w trybie pilnym doprojektować do budowanego ronda przy ul. Częstochowskiej (obecnie Władysława Opolczyka) piąty wylot w kierunku trasy śródmiejskiej. Jednocześnie podjąłem działania w GDDKiA Katowice w sprawie budowy I etapu trasy śródmiejskiej, pozwalającej odciążyć centrum miasta od ruchu ciężkiego. Pomysł ten spotkał się ostrym sprzeciwem opozycji – napisano nawet list otwarty apelujący do mnie, w którym wnoszono o zaprzestanie… marnowania pieniędzy podatników i wstrzymanie wszelkich prac projektowych budowy obwodnicy śródmiejskiej.

Zdaniem autorów listu, dobrym rozwiązaniem – nie wymagającym dużych nakładów – miało być odpowiednie oznakowanie dopiero co wybudowanej obwodnicy zachodniej miasta. Nie zrażając się tym argumentem doprowadziłem do podpisania w dniu 19 sierpnia 2002 roku Porozumienia z w sprawie budowy przez katowicką GDDKiA pierwszego etapu trasy śródmiejskiej. Miasto zobowiązało się do opracowania dokumentacji projektowej i wykupu gruntów.

Po wyborach w 2002 r. nowe władze miasta stwierdziły, że nie będą budować żadnej trasy śródmiejskiej. Ostatecznie do budowy doszło dopiero po zakończeniu kadencji mojego następcy. Szkoda jedynie, że budowę trasy śródmiejskiej zakończono – i to wydaje się definitywnie – na rondzie przy ul. Piłsudskiego i nie czyniono już starań o dalszą kontynuację inwestycji, aż do wiaduktu. W taki sposób skazano miast na trwały przebieg całego ruchu wewnętrznego i przelotowego ulicą Kilińskiego, dosłownie 50 metrów od rynku.

Już w styczniu 2001 roku planowano rewitalizację terenów położonych wzdłuż rzeki Lublinica oraz utworzenie Muzeum Ziemi Lublinieckiej. Biorąc pod uwagę bogatą historię miasta i powiatu, takie przedsięwzięcie wciąż wydaje się konieczne. Dlaczego nie udało się zrealizować tego planu w latach 2001 – 2015?

Realizację rewitalizacji terenów przewidywałem kompleksowo, po budowie obwodnicy śródmiejskiej – jako uzupełnienie bulwaru biegnącego wzdłuż rzeki Lublinicy – od zalewu aż do ul. Spokojnej w okolicach byłego stadionu Unii. Oczywiście, nie udało się tego zrealizować do końca kadencji w 2002 roku. Zapis ten miał natomiast na celu ustrzeżenie tych terenów od niekontrolowanej zabudowy. Proszę zwrócić uwagę, jak dzisiejszy sklep Biedronka przy ulicy Stalmacha poważnie zakłócił możliwość kompletnej rewitalizacji tych terenów – w tym przypadku zabrakło kompleksowej wizji. Wiem już, że tereny, na których znajduje się restauracja Rajska, wysunięte praktycznie do samej rzeki Lublinicy oraz Placu Grotowskiego, definitywnie uniemożliwiają przebieg obwodnicy śródmiejskiej.

Ogromną szansę na utworzenie Muzeum Ziemi Lublinieckiej upatrywałem w udostępnieniu miastu jednej z sal Zamku Lublinieckiego. Dlatego widząc postępującą dewastację tego obiektu podjąłem w 2002 roku decyzję o jego przejęciu od Marszałka Województwa i poszukiwania wszelkich sposobów na jego odbudowę. Prowadziłem rozmowy z wojskiem w celu wykorzystania budynku na hotel i kasyno oficerskie. Wojskowi nie przekreślali takiej możliwości… jednak dopiero po zakończeniu budowy mieszkań przy ul. M.C. Skłodowskiej.

Wystąpiłem również do Marszałka Województwa o przekazanie terenu za zamkiem – aż do ul Spokojnej – na potrzeby parku zamkowego i obiektów związanych z obsługą zamku. Krótko przed końcem kadencji, w 2002 r. otrzymałem informację, że Zarząd Województwa Śląskiego zgodził się na nieodpłatne przekazanie tych terenów. Miasto ze swej strony odstąpiłoby od egzekwowania od szpitala zaległości w podatku od nieruchomości. Koniec kadencji nie pozwolił mi dokończyć tych działań.

Dzisiaj, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałbym, że tak łatwo znajdzie się chętny do dobudowy zamku – zaważyło na tym właściwie jedno ogłoszenie w lublinieckiej wkładce do Dziennika Zachodniego. W kraju takie obiekty latami szukają nabywców. Wciąż nie kryję satysfakcji z podjętej wówczas odważnej decyzji o przejęciu zamku przez miasto, co pozwoliło tej wspaniałej budowli uniknąć losu rozebranego niedawno tzw. „czerwonego bloku”.

Pamiętajmy również, że po raz pierwszy władze miejskie uratowały zamek już w latach osiemdziesiątych, gdy zablokowały decyzję o jego rozbiórce, o jaką wystąpił do Ministra Kultury ówczesny dyrektor Szpitala. Powołano przy tym Społeczny Komitet Odbudowy Zamku, popularyzujący jego historię oraz pozyskujący środki na dokumentację jego odbudowy i zabezpieczenia przed niszczeniem. W latach 90-tych Komitet nie był już w stanie skutecznie działać bez zaangażowania samorządu.

Ciekawą wizją zawartą w Strategii 2001 – 2020 była również budowa filii szkoły wyższej w mieście. Proszę rozwinąć ten temat. Czego zabrakło w osiągnięciu tego celu? Filia szkoły wyższej byłaby dzisiaj doskonałym ułatwieniem dla części studentów, którzy wyjeżdżają z Lublińca pobierać naukę w innych ośrodkach.

Obserwując zwiększanie dostępności młodzieży do szkół wyższych poprzez tworzenie filii wyższych uczelni również w małych miejscowościach, doszedłem do wniosku, że utworzenie filii szkoły wyższej w Lublińcu pozwoliłoby na łatwiejsze kontynuowanie nauki absolwentom lublinieckich szkół średnich. Biorąc pod uwagę kierunki, w jakich kształciła młodzież, lublinieckie szkoły średnie zwróciliśmy się do wyższych uczelni z ofertą uruchomienia filii dla takich kierunków jak wydział budowlany, wydział elektryczny i informatykę. Na ofertę odpowiedziały Politechnika Częstochowska, Politechnika Śląska i Politechnika Poznańska.

Przed upływem kadencji spotkałem się z Dziekanem Wydziału Budownictwa Politechniki Częstochowskiej. Planowaliśmy uruchomienie studiów licencjackich w pomieszczeniach zlokalizowanych na górnych piętrach Szkoły Katolickiej przy Klasztorze O. Oblatów. Zajęcia prowadziliby wykładowcy dojeżdżający z Częstochowy a laboratoria i ćwiczenia wymagające specjalistycznych pracowni byłyby kumulowane w czasie i odbywały się w Częstochowie. Co ważne, dziekan deklarował jednocześnie możliwość skorzystania na ten czas z akademika. Ustaliliśmy, że na początek obsługę kancelaryjną, a więc przyjęcia podań i załatwianie bieżących spraw studentów, prowadziłby na zlecenie sekretariat Szkoły Katolickiej. Realizacja tych ustaleń wymagała prac organizacyjnych oraz adaptacyjnych. Jednak najzwyczajniej nie zdążyliśmy przygotować się organizacyjne na utworzenie filii od roku 2002.

Nowe władze po 2002 r. nie podjęły już tego tematu.

W latach 2021-2024 planuje się wyburzenie dotychczasowego i budowę zupełnie nowego wiaduktu kolejowego na ulicy Powstańców Śląskich. Tymczasem docieramy do pisma Zarządu Dróg Wojewódzkich z 2002 roku, w którym poinformowano o ówczesnym remoncie tego obiektu. Jak udało się osiągnąć porozumienie w tej sprawie?

Problemy z wiaduktem w ul. Powstańców pojawiły się już w latach 80-tych, i to krótko po jego wybudowaniu. Okazało się, że słabe podłoże pod filarami wiaduktu powoduje ich osiadanie. Co kilka lat wykonywano doraźne remonty polegające prawdopodobnie na podnoszeniu tzw. ciosów podłożyskowych, zapobiegając obniżeniu się przęseł i umożliwiając dalszą eksploatację obiektu.

Nie mając nadziei na szybką przebudowę wiaduktu – co tłumaczono ciągłym brakiem środków – władze miejskie próbowały przynajmniej zmniejszyć zagrożenie w zakresie ruchu rowerowego na samym wiadukcie. Szczególnie niebezpiecznie było w terminach zmian pracowników w pobliskich zakładach. Podjęto wówczas rozmowy z Zarządem Dróg Wojewódzkich w sprawie budowy ścieżki rowerowej. Korzystając z przychylności Prezesa Zakładów „Lentex”, uzgodniłem, że Zakłady „Lentex” wybudują i sfinansują ścieżkę rowerową od wiaduktu wzdłuż zakładów, aż do ul. Dębowej, natomiast Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach zobowiązał się do wykonania ścieżki rowerowej na wiadukcie i podjazdach. Miasto nie poniosło wtedy żadnych kosztów.

Pozostańmy jeszcze przy komunikacji. W chwili gdy sprawował pan funkcję Burmistrza Lublińca, trwały procedury zmierzające do budowy północnej obwodnicy miasta. Inwestycja napotykała m.in. na sprzeciw mieszkańców Lubecka. Co zaważyło na tym, że dzisiaj kierowcy mogą omijać miasto od strony północnej?

Krótko po objęciu funkcji Burmistrza w 2000 roku zwrócili się do mnie przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg z Katowic w sprawie przekazania miastu wszystkich dróg krajowych do utrzymania, ponieważ w 2001 roku do użytku oddawana była obwodnica zachodnia. Stwierdziłem, że obwodnica zachodnia załatwia tylko część problemów komunikacyjnych miasta. Równie istotne jest wyprowadzenie ruchu przelotowego z kierunku Opole – Częstochowa, czyli budowa obwodnicy północnej. Zasygnalizowałem, że miasto może przejąć jedynie ul. Pawła Stalmacha, Zwycięstwa i Oleską, natomiast w dalszym ciągu utrzymanie ul. Lisowickiej, Piłsudskiego Kilińskiego, Powstańców, Klonowej, Częstochowskiej, Mickiewicza i Św. Anny musi należeć do GDDKiA.

Jednocześnie zainteresowałem sprawą budowy obwodnicy północnej panią Ludgardę Buzek, która już podczas otwarcia obwodnicy zachodniej życzyła nam jak najszybszej realizacji kolejnego odcinka obwodnicy.

Kiedy we wrześniu 2001 r. Posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej został mieszkaniec Lubeka – szef śląskiej samoobrony, poprosiliśmy go wspólnie z Wójtem Gminy Kochanowice o umówienie spotkania w sprawie budowy obwodnicy północnej z dyrektorem GDDKiA w Warszawie. Złożyliśmy na ręce Dyrektora GDDKiA prośbę o budowę obwodnicy. W lutym 2002 r. otrzymaliśmy odpowiedź, że GDDKiA przewiduje budowę obwodnicy Lublińca w dwu etapach, I etap Kochanowice – Lubeko do 2005 r. oraz II etap, Lubeko – Pawonków w latach 2006-2010. W piśmie tym zwrócono się też o pomoc do władz samorządowych w trakcie prowadzenia prac przygotowawczych. Oczywistym było, że taka pomoc będzie udzielona, skoro władze lokalne… same zabiegały o jej szybką realizację a uczestnikiem spotkania był poseł z Lubecka.

Świadczyło to o tym, że przeszkody, jakie występowały w 1998 r. zostały usunięte. W 2002 r. z Wójtem Kochanowice zapoznawaliśmy się w Katowicach z wariantowymi projektami skrzyżowania obwodnic w Lubecku. Również w 2001 roku miasto opracowywało organizację ruchu w mieście. Poleciłem wówczas ująć w niej budowę połączenia ul. Klonowej z projektowana obwodnicą. Jak mi wiadomo, nikt wcześniej tej sprawy nie poruszał.

Jak porówna pan ówczesne warunki w jakich administracja miasta wprowadzała nowe rozwiązania, z czasami obecnymi? Czy pańskim zdaniem Lubliniec zmierza dzisiaj we właściwym kierunku? Czy są obszary, w których miasto wyróżnia się spośród innych? Czy są również ważne problemy, nad którymi nie pochyla się obecna administracja?

Myślę, że władze miasta muszą rozwiązywać zwykłe problemy mieszkańców i stwarzać warunki rozwoju miasta w każdych warunkach. To, że w tych samych warunkach jedne miasta radzą sobie lepiej a inne gorzej zależy głownie od władzy lokalnej – od wizji rozwoju miasta oraz od tego jakie stawia sobie cele i jak potrafi je przekładać na konkretne zadania do realizacji. Muszą to być jasno określone zadania przynoszące mierzalne i oczekiwane efekty. Administracja musi również wiedzieć, co jeszcze trzeba wykonać, by problem rozwiązać całkowicie, a nie rozkładać tego w czasie.

Mimo wielu działań podejmowanych w mieście, nie jestem w stanie określić jak i kiedy miasto planuje rozwiązać na przykład problem mieszkaniowy (nie wiem nawet jaki on jest duży), kiedy i jak miasto zamierza zlikwidować korki w centrum – zwłaszcza w dni targowe i w godzinach powrotu z pracy do domu. Warto spytać również jak konkretnie zamierza chronić zabytkowy urbanistyczny układ śródmieścia przed dalszą dekapitalizacją oraz jak planuje wykorzystać potencjał Parku Grunwaldzkiego i wielu innych cennych miejsc.

Brakuje mi kompleksowej wizji rozwoju miasta. Wiele planów jest hasłowych i ogólnikowych – poza kolejną modernizacją oczyszczalni ścieków, budową I etapu oczyszczalni ścieków w Kokotku, termomodernizacją budynków i wsparciem programu „Słoneczny Lubliniec” oraz przebudową nawierzchni ul. Kochanowskiego do 2023 r. zgodnie z Wieloletnią Perspektywą Finansową. Wciąż analizowana jest opłacalność budowy w Lublińcu krytego basenu.

Istotnym problemem dla miasta jest podtapianie budynków w czasie ulewnych deszczów. Problemem ten związany jest m.in. ze znacznym spływem wody z Górki Kochcickiej oraz Górki Lubeckiej do Potoku Steblowskiego i Rzeki Lublinicy. Nie są one w stanie odprowadzić dużej ilości wody w krótkim czasie. Dlatego po dużych opadach w lipcu 2002 roku i m.in. podtopieniu budynków na Steblowie, poprosiłem Naczelnika Wydziału Komunalnego UM aby wraz z „meliorantem” powiatowym wskazali miejsca na utworzenie suchych zbiorników (polderów zalewowych) pozwalających na zatrzymanie znacznej ilości wody w czasie obfitych opadów i ich opróżnienie po zakończeniu opadów, chroniąc budynki przed zalaniem. Mam informacje, że miejsca takich polderów zostały wskazane w wykonanym wówczas opracowaniu. Moi następcy widać nie podjęli tematu. Próba rozwiązania problemu poprzez wydanie polecenia Straży Miejskiej do przeprowadzenia kontroli studzienek kanalizacyjnych… chyba przyniesie opłakane rezultaty.

Ważnym problemem, nad którym władze miasta się nie pochylają jest również promowanie miasta – jego terenów rekreacyjnych leżących w jednym z największych kompleksów leśnych w Polsce. Aby z innymi Gminami wspólnie promować walory ziemi lublinieckiej podjąłem w 2001 r. starania o powołanie „Porozumienia Turystyczno-Gospodarczego Gmin Górnej Małej Panwi i Górnej Liswarty”. Celem Porozumienia było wspólne rozwiązywanie gospodarki wodno-ściekowej w dorzeczu rzek oraz wspólny program tworzenia warunków rozwoju bazy rekreacyjnej w gminach uczestniczących w porozumieniu. Mimo tego, że byłem wnioskodawcą powstania porozumienia, Miasto Lubliniec wystąpiło z jego struktur.

W okresie pełnienia funkcji Burmistrza jako Porozumienie braliśmy udział w Targach Turystyki w Katowicach promując skutecznie ziemię lubliniecką a w ośrodku Silesiana w Kokotku, w 2002 roku zorganizowałem Konwent Wójtów i Burmistrzów Śląskiego Związku Gmin i Powiatów.

W siedzibie OSP w Lublińcu przy ul. Sokoła otwarliśmy Izbę Wystawienniczą z prezentacją starych fotografii z lat 1865 – 1939. Informator wystawy opracował dr Maciej Janik.

Jak wyobraża pan sobie Lubliniec np. za 20-30 lat?

Chciałbym, aby zachowano a nawet odtworzono zabytkowy układ urbanistyczny w centrum miasta – mimo wszystko – łącznie z dokończoną obwodnicą śródmiejską, z której można by podziwiać panoramę Starówki. Ulice Kilińskiego i Mickiewicza służyłyby jedynie wjeżdżającym do centrum miasta. Jeden pas ruchu na całej długości mógłby zostać przeznaczony na ograniczone czasowo parkowanie.

Widziałbym ulicę Wąską jako deptak – z kafejkami i sklepikami, może nawet przeszklony na części przy ul Lompy. Miejsca parkingowe w centrum miasta zabezpieczałyby wszystkie potrzeby w tym zakresie. Dodatkowo ten problem rozwiązałby również transport publiczny.

Kompleksowa zagospodarowana dolina rzeki Lublinicy i wykorzystywany Park Grunwaldzki służyłby nie tylko mieszkańcom miasta, ale również społecczności całej aglomeracji śląskiej. Zagospodarowanie terenów rekreacyjnych, wspólnie z okolicznymi gminami, tworzyłoby atrakcyjną i wielofunkcyjną bazę rekreacyjną, pozwalającą konkurować w zakresie sobotnio-niedzielnego wypoczynku z częścią południową województwa śląskiego.

Być może przyspieszyłoby to rozwój w innych dziedzinach – wówczas każdy mieszkaniec Lublińca miałby swobodny dostęp do wynajęcia lub kupna mieszkania, miałby zapewnioną opiekę zdrowotną na przyzwoitym poziomie, korzystałby z czystego powietrza… także przy strefie ekonomicznej a władze pozyskiwałyby firmy niepogarszające jakości środowiska, pozwalając zachować miastu przydomek „zielonych płuc śląska”.

Miasto posiadałoby bogatą ofertę oświatową, kulturalną, sportową i rekreacyjną, pozwalającą zaspokoić nie tylko potrzeby mieszkańców ale i odwiedzających miasto gości – w tym żołnierzy armii sprzymierzonych, stacjonujących lub mających stacjonować w naszym mieście.

Pragnąłby również, aby młodzi ludzie wspierali swoją pracą rozwój miasta a nie musieli jej szukać gdzie indziej.

Taki Lubliniec marzyłby mi się za 20 lat.

Rozmawiał Julian Werner

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.