Nie zapominamy o dzielnym Mikołaju ze Strzebinia. Chłopczyk wciąż zmaga się z siatkówczakiem oka

Nie zapominamy o dzielnym Mikołaju ze Strzebinia. Chłopczyk wciąż zmaga się z siatkówczakiem oka

Powracamy do tematu, który niemal dwa lata temu poruszył setki internautów i spotkał się z bezinteresownym wsparciem wielu darczyńców – podobnie jak w lutym i kwietniu tego roku, odwiedzamy Mikołaja Smola ze Strzebinia. Chłopiec zmaga się nowotworem oka i regularnie podróżuje do Stanów Zjednoczonych na badania.

W ostatnich miesiącach dzielny mieszkaniec powiatu lublinieckiego musi konfrontować się z kolejnym przeciwnikiem – pandemia koronawirusa sprawia, że przeloty do USA wymagają specjalnych pozwoleń i wiążą się z… kolejnymi wydatkami.

Przypomnijmy. Wszystko zaczęło się na początku 2019 roku, kiedy ogromna ilość wolontariuszy, organizacji pozarządowych, instytucji i ludzi dobrej woli, zaangażowała się w zbiórkę środków umożliwiających wyjazd Mikołaja za ocean. Ponad 20 tysięcy wpłat, niemal 38 tysięcy udostępnień strony związanej ze zbiórką pieniędzy, a także przekroczona wielkość minimalnych środków finansowych w wysokości miliona złotych – tak wyglądał efekt nieprawdopodobnego wsparcia jakie otrzymał wówczas Mikołaj Smol. Mieszkańcy, nie tylko powiatu lublinieckiego ale wielu innych miejscowości, organizowali przy tym imprezy charytatywne – liczył się każdy grosz. Mobilizacja i rozmach z jakim organizowano pomoc sprawiły, że chłopiec podjął badania w USA.

Niestety, nowotwór nie dawał za wygraną i po roku czasu zaczął rosnąć – rozsiał się małymi guzami po całym oczku dziecka. Mikuś znów potrzebował pomocy – Nasza walka dopiero się rozpoczyna. Przed nami jeszcze dwa podania chemii dotętniczej, za które musimy zapłacić – informowano na początku lutego, na łamach strony poświęconej zbiórce. Ponowny zryw darczyńców – biorących udział w zbiórce pieniędzy, licytacjach w portalu Facebook i kolejnych imprezach charytatywnych – szczęśliwie pozwolił na wznowienie leczenia w Stanach Zjednoczonych.

Wizyta w Stanach Zjednoczonych okazała się pomocna – Wznowa, która pojawiła się w styczniu, ustępuje i praktycznie zostały po niej blizny. Nadal dużym zagrożeniem jest jednak rozsiew, z którym zmagamy się od początku. Z tego powodu Mikusia może czekać zastrzyk w oczko w trakcie najbliższej wizyty. Rokowania są jednak bardzo dobre. Lekarz powiedział, że wciąż mamy ponad 80 procent na pokonanie nowotworu – pisała w kwietniu pani Agnieszka Smol, matka chłopca.

*       *       *

Według najnowszych informacji, na dzień dzisiejszy stan Mikołaja jest dobry. Sytuacja z oczkiem jest stabilna. Lekarz, po przeprowadzeniu kolejnych analiz, jest dobrej myśli – Widzi ogromną szansę na wyleczenie, ale ze względu na to, że Mikołaj ma bardzo złośliwą postać nowotworu, uważa, że syn musi być pod częstą kontrolą specjalistów – tłumaczy pani Agnieszka. Zajmujący się chłopcem dr Abramson z kliniki w Nowym Jorku nie wyklucza, że guzy mogą się uaktywnić i w trakcie wizyt w USA chłopcu nadal podawany jest zastrzyk z chemią, aby w razie czego można było szybko zareagować – Lekarze mówią nam, że mamy cieszyć się z wizyty na wizytę. Ale trzeba być czujnym. Jeżeli nastąpi poprawa, być może Mikołaj będzie mógł liczyć na dłuższe przerwy pomiędzy wizytami w Stanach – dodaje mama.

Kolejny przeciwnik – koronawirus

Następny wyjazd planowany jest jeszcze w 2020 roku, 1 grudnia. Od chwili wybuchu pandemii koronawirusa, na dzień przed kontrolą, Mikuś przechodzi test na obecność COVID-19. Takie badanie czeka go 30 listopada – dokładnie w jego piąte urodziny. Będzie to już w sumie szósty test, a koszt jednego badania sięga 700 dolarów – Najważniejsze jednak, że dotychczasowe wyniki były negatywne i lekarze mogli leczyć Mikołajka – podkreśla pani Agnieszka. To jednak nie wszystko – dodatkowe formalności to każdorazowy wniosek do Konsulatu w Krakowie, dzięki któremu można uzyskać zgodę na przelot do USA – Na szczęście, na razie nam się to udaje. Nie możemy przerwać leczenia – zaznacza mama Mikołaja w korespondencji z Lublinieckim.pl

Sam pobyt w Nowym Jorku również wiąże się z komplikacjami wynikającymi z obostrzeń epidemicznych. Zamknięto bowiem hotel dla dzieci chorych – rodzina musi szukać noclegów w zwykłych hotelach lub liczyć na to, że ktoś przyjmie ją do domu.

Powroty do Polski to oczywiście upragnione spotkania z ojcem, braćmi i przyjaciółmi. Chłopiec musi przy tym walczyć o zdrowie i dobrą formę. Uczęszcza na terapię wzroku do tyflopedagoga oraz na rehabilitację ogólnorozwojową. W związku z tym, dwa razy w tygodniu wyjeżdża do Chorzowa. Z uwagi na to, że Mikuś na jedno oko widzi gorzej, uczy się jak radzić sobie z utrudnieniami.

– Często ludzie pytają nas, po co podróżujemy do Stanów Zjednoczonych, skoro jest dobrze. Prawda jest taka, że ryzyko wznowy jest ogromne i musimy być pod stałą kontrolą specjalistów. Pytają nawet… dlaczego nie usuniemy oka. Chodzi właśnie o to aby powstrzymać to, co tkwi w oczku Mikołaja, bo przy usuwaniu mogłoby się rozsiać dalej – argumentuje Agnieszka Smol.

Mikołajku, trzymaj się dzielnie!

Bieżące informacje możecie śledzić na profilu “Mikuś rozrabiaka, chce wygonić z oczka raka” w portalu Facebook: TUTAJ

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.