Oddział Pediatryczny zapełniony. Co dzieje się z naszymi dziećmi?

Oddział Pediatryczny zapełniony. Co dzieje się z naszymi dziećmi?

Rodzice sygnalizują – od początku lipca Oddział Pediatryczny w lublinieckim szpitalu notuje zwiększoną liczbę zachorowań – Mamy lato a nasze dzieci chorują tak jak zimą – informują zaniepokojeni opiekunowie. Tegoroczne statystyki przewyższają średnie z poprzednich okresów letnich. O problemie rozmawiamy z Anną Grus, Kierownikiem Oddziału Pediatrycznego Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lublińcu.

L.pl.: Dlaczego dzieci coraz częściej chorują latem? Czy ostatni wzrost statystyk jest czymś nowym w dotychczasowej historii szpitala?

A.G.: Zachorowania wśród dzieci występują w trakcie całego roku. Miesiące letnie stanowią w pediatrii “czas spokoju”, w którym chorób infekcyjnych jest wyraźnie mniej. Dzieci nie przeziębiają się. Ilość zachorowań zwiększa się dopiero od połowy września. Wówczas walczymy głównie z grypą. Najwięcej zachorowań notuje się w lutym i w marcu. Latem zmienia się jedynie spektrum chorób, na które zapadają najmłodsi. Bardzo często zdarzają się ostre zakażenia żołądkowo- jelitowe – najczęściej wirusowe, anginy, zapalenia gardła, zakażenia dróg moczowych ale też inne, nietypowe wirusowe infekcje, głównie górnych dróg oddechowych. Nie zawsze są one łatwe w diagnostyce i leczeniu. Lato to również czas nasilenia niektórych chorób alergicznych oraz zwiększonej ekspozycji na owady, w tym kleszcze. Diagnozuje się również zatrucia pokarmowe.

Jeśli chodzi o obecną sytuację na Oddziale Pediatrycznym w Lublińcu, rzeczywiście, wydaje się, że w bieżącym roku zachorowań letnich mamy więcej. Trudno jednak wyciągnąć wnioski dotyczące wzmożonej, nietypowo dużej zachorowalności dzieci w tym okresie. Są to raczej fluktuacje [odchylenia od wartości średniej – przy. red.], falowe wzrosty ilości pacjentów latem, przypadające raz na jakiś czas. Zdarzają się takie okresy, obserwowane na przestrzeni lat. Nie jest to więc ewenement w dotychczasowych statystykach, a wyciągnięcie głębszych wniosków wymaga dłuższej obserwacji.

L.pl.: Czy liczne zachorowania mogą mieć związek z brakiem odporności u dzieci? Z czego ona wynika?

A.G.: Brak odporności u dzieci jest zjawiskiem fizjologicznym. Układ odpornościowy dojrzewa z czasem i trwa to nawet kilkanaście lat. Stąd przeziębienia, infekcje wirusowe i bakteryjne. Atakują one najmłodszych zwłaszcza w takich placówkach jak żłobki, przedszkola czy szkoły a więc w miejscach gdzie dzieci mają ze sobą stały kontakt. Nie bez znaczenia są jednak negatywne zmiany w naturalnym środowisku człowieka – m.in. powszechna chemizacja stosowana w rolnictwie czy w samej technologii produkcji żywności. Zastępowanie wartościowych produktów słodyczami czy wysoko przetworzoną żywnością, nie pomaga w budowaniu odporności dzieci, a wręcz przeciwnie – powoduje jej osłabienie. Problem zachorowań pogłębia się wraz ze zmianą stylu życia na pasywny, a więc z mniejszą aktywnością fizyczną dzieci, zwłaszcza na świeżym powietrzu.

L.pl.: Czy szybko mutujące wirusy, o których tyle się mówi, stają się coraz groźniejsze, a co za tym idzie – trudniej pokonać je domowymi sposobami a nawet w procesie hospitalizacji?

A.G.: Nie sądzę aby wirusy w naszych szerokościach geograficznych rozwijały się w zawrotnym tempie. Choroby, na które zapadają dzieci w Polsce nie są aż takim zagrożeniem jak np. wirusowe gorączki krwotoczne EBOLA, występujące w Afryce, czy niebezpieczne azjatyckie odmiany grypy, zwane ptasią grypą. Należy jednak wziąć pod uwagę dynamiczny proces przemieszczania się ludności pomiędzy kontynentami. Ryzyko rozprzestrzeniania się chorób jest o wiele większe. Dane z ostatnich lat potwierdzają te zagrożenia – zmienia się spektrum chorób, na które chorują dzieci ale również sposób chorowania najmłodszych na choroby „klasyczne”, znane wcześniej w medycynie.

L.pl.: Jaką rolę odgrywają szczepienia wśród dzieci. Według ostatnich danych opublikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia – w 2010 roku 3.347 rodziców odmówiło szczepień swoich pociech. W roku 2017 liczba ta sięgnęła już 30.089 – czy to dobry kierunek?

A.G.: Dzięki powszechnym szczepieniom ochronnym praktycznie wyeliminowano szereg chorób zakaźnych, bardzo niebezpiecznych dla dzieci – odrę i w mniejszym stopniu różyczkę czy świnkę. Notuje się też znaczący spadek zachorowań na wirusowe zapalenie wątroby B. W Polsce nie chorujemy już na chorobę Heinego- Medina, wywołaną przez wirusy polio. Szczepienia ochronne zabezpieczają przed gruźlicą, zwłaszcza przed jej ciężkim przebiegiem. Nowa generacja szczepionek uodparnia dzieci przeciwko groźnym inwazyjnym bakteriom, np. przeciwko pałeczce HIB, pneumokokom czy meningokokom.

To dzięki temu obserwujemy o wiele mniej ciężkich, nierzadko kończących się powikłaniami i śmiercią chorób, takich jak posocznica, zapalenie opon mózgowo – rdzeniowych i mózgu, inwazyjnych zapaleń płuc, zakażeń skóry i tkanek miękkich czy stawów. Choroby te często gościły w naszych szpitalach jeszcze 10- 20 lat temu. Obecnie stają się coraz rzadsze. Obserwuje się jednak więcej zakażeń wirusowych. Najczęściej nie są tak groźne jak, o których wspominałam, ale nie można ich bagatelizować. Każda choroba może mieć nieoczekiwany przebieg…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.