Ślonsko godka w naszych szkołach? Samorządowcy inicjują wielki projekt w powiecie lublinieckim.

Ślonsko godka w naszych szkołach? Samorządowcy inicjują wielki projekt w powiecie lublinieckim.

W piątek odbyło się posiedzenie Komisji Kultury, Sportu i Turystyki Rady Powiatu w Lublińcu. Do udziału w spotkaniu zaproszono Przewodniczących bliźniaczych komisji z poszczególnych gmin.

Uczestnicy dyskusji omówili nowy projekt, którego celem ma być wdrożenie cyklicznych zajęć związanych z gwarą i kulturą śląską podczas lekcji godzin wychowawczych w placówkach oświatowych funkcjonujących na terenie powiatu.

Pomysł narodził się w trakcie spotkania Komisji Kultury, Sportu i Turystki z panem Janem Myrcikiem, mieszkańcem Koszęcina, wybitnym pasjonatem historii i kultury Śląska, który zainspirował nas do podjęcia tego tematu. Chcielibyśmy, wspólnie z państwem, uruchomić edukację regionalną w naszych szkołach – Powiedział Przewodniczący Komisji, Błażej NiedźwiedźJako organ należący do Starostwa monitorujemy szkoły średnie, prowadzone przez powiat. Chcemy jednak aby zajęcia dotyczące śląskiej kultury odbywały się również w szkołach podstawowych, za które odpowiedzialne są gminy, dlatego chcemy omówić z państwem pierwsze koncepcje związane z projektem – dodał.

Zależy nam na tym aby, w przypadku wdrożenia takich zajęć, szkoły weszły we współpracę z lokalnymi znawcami gwary, kultury i historii Śląska. Wiemy, że takich osób w naszym powiecie nie brakuje i należy skorzystać z ich bezcennej wiedzy – dodał członek komisji, Julian Werner. W podobnym tonie wypowiadali się radni Jerzy Orszulak i Rafał Ochman, wskazując że w ostatnich latach, w wyniku równych czynników, śląskie dziedzictwo odchodzi w niepamięć – dlatego obowiązkiem samorządowców jest podejmowanie prób reedukowania lokalnej społeczności w kwestii zagadnień związanych z regionem.

Obecni na spotkaniu reprezentanci gmin – Piotr Ciba (gm. Woźniki), Katarzyna Gros (gm. Pawonków), Gabriela Helisz (gm. Koszęcin), Gabriela Świerc (gm. Kochanowice), Krystyna Nowak (gm. Boronów) oraz Olgierd Kniejski (Radny Rady Miejskiej w Lublińcu), zgodnie uznali, że samorządy obfitują w wielu pasjonatów, którzy mogliby przekazać wiedzę uczniom z lokalnych szkół. Problemem jest jednak zaangażowanie dyrektorów i nauczycieli, którzy nie zawsze przejawiają otwartość wobec edukacji regionalnej. Porównując dorobek poszczególnych gmin stwierdzono duże dysproporcje pomiędzy szkołami w kultywowaniu śląskich tradycji – gdzieniegdzie jest ono rozpowszechnione na wysokim poziomie lecz w niektórych gminach edukację regionalną sprowadza się tylko do aktywności stowarzyszeń lub pojedynczych krzewicieli rodzimej kultury.

W oparciu o te sygnały, uczestnicy piątkowego posiedzenia Komisji Kultury, Sportu i Turystyki Rady Powiatu w Lublińcu podjęli decyzję o organizacji kolejnego spotkania, 27 września, tym razem z udziałem dyrektorów placówek szkolnych. Do dyskusji zaproszeni zostaną również Poseł Ziemi Lublinieckiej – Andrzej Gawron, Starosta Powiatowy – Joachim Smyła, Burmistrz Lublińca – Edward Maniura, Burmistrz Woźnik – Michał Aloszko, wójtowie a także osobistości związane z kulturą śląska. Wówczas omówione zostaną szczegółowe warunki projektu, uzależnione przede wszystkim od… chęci i zaangażowania uczestników w jego dalszy rozwój. Po wspólnym dopracowaniu szczegółów projekt mógłby zostać uruchomiony w roku szkolnym 2020/21. Spotkanie planowane jest w “Lubitece”. Do tematu powrócimy.

 

  1. Jako nauczyciel proponuje by pomysłodawcy projektu stworzyli listę “znawców” gwary i historii Śląska bo nie każde wiejskie “sycynie” (mos, chces) ze śląskiej gwary się wywodzi.
    Ponadto proponuje by wspomnieni znawcy ucząc gwary i kultury integrowali klasę, zajęli się profilaktyką, byli jednocześnie psychologami, mediatorami i zajęli się wieloma innymi działaniami jakie zobowiązani są wykonać wychowawcy podczas zajęć z wychowawcą.

    Odpowiedz
    • JANUS GEORG THOMAS Lipiec 20, 2019, 8:56 pm

      Wobectego z czego sie wywodzi to sycynie? z pewnoscia nie z chinszczyzny..do slaskiej gwary nalezy tez sycynie, slaski posiada wiele akcentöw..mamy slaski cieszynski, opolski, raciborski durzo czeskiego, sloski z regionu rudy slaskiej, czesc bytomia tez sycy, a wiec my möwimy o slaskim z powiatu lublinieckiego i niestety ale to sycynie do naszego regionu nalezy, a wiec jest czescia naszyj gotki, niywidza problymu, trudno zeby sie przestawiac na widzisz, jak lod bajtla godolech widzis, i opa tys tak godol..kultywowanie slonskiyj gotki regionalnyj jes skarbym pokolyn..karlik..pozdrowiom..

      Odpowiedz
  2. Ciekawe co na to poseł Gawron który nie brał udziału w głosowaniu za uznaniem języka śląskiego… A cały PiS tą ustawę odrzucił… Przejrzyjcie prawdziwi Ślązacy na oczy, oni tylko się upominaja raz na cztery lata o głosy, ze Śląska i sląskosci niewiele zostanie już niedługo .

    Odpowiedz
  3. Gwary… Śląski to etnolekt, nie gwara… Bardzo się cieszę, że są perspektywy wprowadzenia edukacji regionalnej, ale dobrze byłoby, żeby ludzie którzy chcą się zająć edukacją regionalną lub o niej piszą to wiedzieli i nie rozprzestrzeniali tego pejoratywnego w tym kontekście pojęcia…

    Odpowiedz
  4. Brawo, brawo, brawo! Kropla drazy skale!

    Odpowiedz
  5. Oberschlesien na zawsze niemiecki, niestety historia potoczyła się inaczej…a Oberschlesien na tym cierpi 🙁

    Odpowiedz
  6. Dla kogo ma być ta szkolna „edukacja regionalna”? Dla hanysów czy goroli? Albo się kultywuje tradycje w rodzinie albo nie. W lublinieckim nikt nie chodzi już na uroczystości kościelne, państwowe, szkolne ani rodzinne w śląskim obleczeniu, na czele z inicjatorami tej odnowy regionalnej. Nie śpiewa się śląskich piosenek (podstawa edukacji językowej), nie tańczy się śląskich tańców. To samo z godaniem. Albo w domu godają, albo nie. Ileż godki można nauczyć w szkole w jedną lekcję rocznie? A przede wszystkim – po co? Jedyne co kultywują lublinieccy Ślązacy na co dzień (a i to coraz rzadziej) to kuchnia śląska. Pomysł teoretycznie słuszny, ale zupełnie nie przemyślany. A stowarzyszenia to właśnie są instytucje najbardziej odpowiednie do prowadzenia takiej edukacji. Należy do nich ten, kto chce, kto czuje taką potrzebę. I zamiast wciskać dodatkowe treści do przeładowanych programów nauczania warto przemyśleć jak wspierać właśnie te szkoły i te organizacje, które mają doświadczenie i osiągnięcia, a nie na siłę edukować w szkołach tych, którzy w ogóle się nie czują (i nie będą się czuli) Ślązakami. Najlepiej niech inicjatorzy sami zrzeszą się w stowarzyszenie, zdobędą środki z programów krajowych i zagranicznych i edukują, ile im sił starczy, bez bicia piany i żyłowania powiatowej kasy (bo powiat i tak potrzebuje coraz więcej na szkoły, szpital i drogi).

    Odpowiedz
  7. Szanowny Wirgiliuszu! Chciołech noprzod łodpedzieeć na Wasze piyrsze pytanie. Otoż edukacyjo regionalno mo być niy yno dlo Ślonzokow (podug Wos “hanysow”), ale tyż i dlo goroli! We 1995 roku dokumyntym MEN-u “Dzidzictwo kulturowe w regionie” uznano, iże “edukacja regionalna jest w stanie obronić młodych ludzi przed uniformizacją ich życia, uratować odrębność, pomóc w powrocie do korzeni własnej kultury, stworzyć silny związek z rodzinną ziemią, przygotować do zaangażowanego działania dla rodzimego środowiska, wyrobić postawę otwartości i tolerancji dla innych społeczeństw i kultur”. Dokumynt tyn nakozywoł wryncz, iże edukacyjo ta mo być obowinzkym szkoł we ścisłyj i otwrtyj współpracy ze rodzinami. Miano ta edukacyjo realizować jako oddzielny przedmiot, realizowany w oparciu o programy autorskie i finansowany przez organy porowdzonce szkoły. A od 1999 roku miała być realizowano obowiązkowo ścieżka edukacyji regionalnyj na różnych przedmiotach lekcyjnych. Pojawioło się sporo rechtorow-pasjonatow, autorow wielu projektów, jak i tyż publikacyji o tymatyce regionalnyj i lokalnyj, we szkołach tworzono izby regionalne, u nos we powiecie tyż, np. we Lubecku. Niestety, działania te opiyrały sie przeważnie na wysiłku rechtorow pasjonatow i yntuzjastow, a niy boły sztabilnom i dalekowzrocznom politykom edukacyjnom państwa. Tak jes do dzisiej. Bo polityka edukacyjno i oświatowo we Polsce je jeszcze barzij choro, jak polityka we służbie zdrowio czy polityka finansowo.
    W tyj sytuacyji, u nos na Gornym Ślonsku, rola państwa we edukacyji regionalnyj próbowały wiync przejońć stowarzyszynia take jak Zwionzek Gornoślonski, Ruch Autnomii Ślonska, Karasol i od 2005 roku Dymokratyczno Unia Regionalistow Ślonskich ze Rybnika. Ta ostatnio mo na dzisiej nojlepsze osiongniyńcia. We coroz wiyncyj miastach i gminach śląskich, za samorzondowe pijondze, poleku uruchomiane som lekcyje regionalizmu.
    Mom nadziejo, iże lubliniecko inicjatywa napocznie robota regionalno u nos we powiecie. Bo nauka regionalizmu u nos na Ślonsku to niy yno nasza godka, kultura, tradycjo, ale przede wszystkim nasza historyjo, jakże inkszo i odmiynno od tyj polskij!
    I druge Wasze pytanie szanowny Wirgiliuszu- “A przede wszystkim-po co?”. Bo jest to konieczne i poczebne! O czym żech sie przekonoł na własnym doświadczyniu. Otóż, za przyczynom mojyj nojstarszyj wnuczki (boła wtynczos we szostyj klasie), kero 5 lot tymu, we jednyj ze szkoł miała na lekcyjach trocha ło piyrszyj “Solidarności”. I moja wnuczka pochwoloła sie, iże mo dziadka kery ta “S” we lublinieckim zakłodoł i że za to go nawet wtynczos zawarli. Zaproponowała rechtorce, że dziadek mogby ło tym, jak to wtynczos we Lublińcu sie dzioło, połosprawiać. Rechtorka cudym chyciyła tymat i zaprosioła mie na lekcyja historyji. Doszło do tego, że niy skończoło sie yno na jednyj lekcyji. Boło ich pora. Bo szkolorzom tak sie moje łosprowianie spodobało. A że “Solidarność” to tyż je czonstka, niy yno polskij historyji, ale tyż i ślonskij, to przi okazji łosprawiołech im ło naszyj ślonskij historyji. A godołech ś niymi po naszymu. Zainteresowanie szkolorzy przerosło moje i rechtorki oczekiwania. Ło tym co jo jym godoł słyszały po roz piyrszy. Efektym tych moich ze szkolorzami trefow, boła moja propozycjo, co mogbych spróbować zorganizować lekcyje regionalizmu we tyj szkole. Rechtorka boła za. Ale poczebno boła zgoda czynnikow decyzyjnych. Czy ta zgoda boła czy niy, tego do dzisiej niy wiym. Usłyszołech yno, że jeszcze niy teraz. I tak jes do dzisiej! Potym miołech jeszcze pora wystompiyń we inkszych szkołach, kej mie zaproszali na tzw. dni ślonske. Tyż sie moje łosprowki podobały. Ale przestali mie zaproszać, mimo że łobiecywali, że by chcieli.
    Wiync, jestech świyncie przekonany, że regionalizm we szkołach jes poczebny i konieczny, yno muszom to robić ludzie kerzy to czujom i władze lokalne muszą tego chcieć!
    Pozdrowiom.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.