Wielkie derby gminy Woźniki dla Orła! Mamy samodzielnego lidera w piłkarskiej A-klasie Podokręgu Lublinieckiego [VIDEO]

Wielkie derby gminy Woźniki dla Orła! Mamy samodzielnego lidera w piłkarskiej A-klasie Podokręgu Lublinieckiego [VIDEO]

Tym meczem od kilku dni żyła cała okolica! Pojedynek drugiego w tabeli Orła Psary / Babienica z liderującą Wartą Kamieńskie Młyny elektryzował również wielu kibiców śledzących trwające rozgrywki o mistrzostwo A-klasy Podokręgu Lublinieckiego.

Gospodarze po zaciętym i wyrównanym spotkaniu pokonali rywala zza miedzy i objęli prowadzenie w tabeli… jednak walka faworytów o zwycięstwo w kampanii 2020/21 z pewnością jeszcze się nie skończyła!

Przed sobotnią bitwą o gminę Woźniki obie drużyny w dziewięciu dotychczasowych kolejkach zgromadziły komplety punktów, dzieląc szczyt ligowego zestawienia tylko w oparciu o różnicę bramek. Jednak statystyki to nie wszystko – oprócz poprawy punktowego dorobku, stawką długo wyczekiwanych derbów był oczywiście wewnętrzny prymat w gminie. Jeśli dorzucimy do tego dobrą postawę MLKS’u  Woźniki w klasie okręgowej, śmiało można przyznać, że sympatycy piłki zamieszkali we wschodniej części powiatu lublinieckiego, mają w ostatnich tygodniach wielkie powody do zadowolenia.

Atmosfera prestiżowego starcia udzieliła się nie tylko kibicom ale również zawodnikom. Od pierwszych minut obie ekipy postawiły na otwartą grę i walkę w każdym sektorze boiska. Zarysowała się wówczas niewielka przewaga gospodarzy, jednak w kilku ładnych i szybkich akcjach zawodnicy Orła nie potrafili wypracować sobie dogodnych okazji strzeleckich pod bramką Patryka Ząbkowskiego. Po 10 minutach gra wyrównała się – goście przesunęli swoje formacje na połowę Orła i atakowali rywala z większą agresją. Efektem był pierwszy w tym spotkaniu strzał w światło bramki, jednak w 12 minucie płaskie uderzenie Michała Zycha wybronił bramkarz gospodarzy Michał Koj, który nie skapitulował również przy kolejnym strzale autorstwa Kamila Pasternaka.

Zawodnicy z Kamieńskich Młynów złapali wiatr w żagle i już w 14 minucie cieszyli się z prowadzenia – przepięknym strzałem z półwoleja popisał się doświadczony kapitan gości, Karol Klyta. Podrażnione Orły ruszyły do zaciekłych ataków, chcąc jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Ta sztuka udała im się… z nawiązką, ponieważ podopieczni grającego trenera Adama Młynka wyszli na prowadzenie w przeciągu zaledwie 120 sekund. Najpierw, w 23 minucie Łukasz Kocur przedłużył głową dośrodkowanie szkoleniowca Orła, a w 24 minucie niezwykłym kunsztem popisał się zaledwie 17-letni Jakub Matyl, który wykorzystał prostopadłe podanie i z profesorskim spokojem “dziubnął” futbolówkę ponad wychodzącym z bramki Ząbkowskim.

Tym razem to zaskoczeni zawodnicy Warty starali się odwrócić losy meczu i znów podkręcili tempo. Mogli przy tym liczyć na wsparcie aktywnej grupki kibiców, którzy przyjechali do Psar i głośnymi przyśpiewkami zachęcali swoich ulubieńców do walki. Co prawda, nie wszystkie słowa wykrzyczane tego popołudnia przez fanów Warty… nadają się do zacytowania, ale trzeba przyznać, że kibice żółto-czarnych dodali całemu wydarzeniu większego kolorytu – zwłaszcza, że tego rodzaju oprawy to rzadkość jeśli chodzi lubliniecką A-klasę.

Wróćmy jednak na boisko – chęć zniwelowania jednobramkowej straty przez piłkarzy gości, natrafiała na twardy opór zawodników Orła, którzy wyciągnęli wnioski po utracie pierwszego gola i nie pozwalali rywalom na konstruowanie wyrazistych ataków. Skracali pole gry i z łatwością przerywali akcje przyjezdnych. Sami mogli pokusić się o podwyższenie rezultatu jednak w 31 minucie Adam Młynek minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego.

W 33 minucie spotkania, w dobrze poukładaną grę defensywną gospodarzy wkradło się jednak rozprężenie i miejscowi przypłacili to utratą gola. Zaczęło się od niefortunnego wyjścia z bramki Michała Koja, który minimalnie spóźnił się ze swoją interwencją. Sytuację wykorzystał Michał Zych, który sprytnie zahaczył o ręce Koja i runął na murawę w obrębie pola karnego, a sędzia główny Marcin Międzybrodzki wskazał na “wapno”. Przed szansą na wyrównanie stanął Karol Klyta lecz dzięki fenomenalnej interwencji Michał Koj zrehabilitował się za błąd sprzed minuty – zrehabilitował się jednak tylko na moment, bo do odbitej piłki dopadł niepilnowany Kamil Pasternak – strzałem w długi róg doprowadził do remisu i cała zabawa… rozpoczęła się od nowa!

Do końca pierwszej części spotkania wynik nie uległ już zmianie – na uwagę zasługiwały jeszcze strzały Zycha z 38 minuty i szalejącego trenera Młynka z minuty 42.

W przerwie meczu doświadczeni szkoleniowcy Adam Młynek i Sebastian Golda motywowali swoje zespoły do jeszcze większego zaangażowania. Wbrew gorącej atmosferze w obu szatniach oraz oczekiwaniom rozochoconych kibiców, drużyny Orła i Warty rozpoczęły drugą odsłonę grając zachowawczo i nie zdecydowały się na forsowanie tempa, tak jak miało to miejsce w pierwszych 45 minutach. Nieco lepiej w tym fragmencie prezentowała się Warta ale przyjezdnych stać było tylko na przeciętne uderzenie Michała Zycha.

Spotkanie znów nabrało rumieńców dzięki niespodziewanej akcji gospodarzy, którzy odzyskali prowadzenie w 62 minucie. Po silnym dośrodkowaniu piłka otarła się o głowę jednego z zawodników i zmyliło to interweniującego Patryka Ząbkowskiego – młodziutki goalkeeper Warty zdołał jeszcze sparować piłkę na poprzeczkę jednak w potwornym zamieszaniu pod bramką gości największą przytomność umysłu zachował stary wyjadacz, Krzysztof Glafik i okazał się bezwzględny kiedy dobijał piłkę z bliskiej odległości, podwyższając na 3:2.

Utrata bramki rozwścieczyła zawodników Warty, którzy starali się przejąć inicjatywę i dążyć do wyrównania. Czynili to jednak zbyt nerwowo i przy świadomości upływającego czasu uciekali się do niepotrzebnych fauli. Dłużni nie pozostawali im piłkarze Orła – w rezultacie, po trzeciej bramce dla gospodarzy kibice oglądali więcej przewinień niż płynnych, żywiołowych akcji. Emocje studził dobrze sędziujący to spotkanie Marcin Międzybrodzki, który w całym meczu pokazał łącznie osiem żółtych kartek, z czego cztery w ostatnich 22 minutach. Dodatkową arytmię w przebieg meczu wprowadzały liczne zmiany dokonywane przez obu szkoleniowców.

Niezbyt przyjemne dla oka, choć nadal trzymające w napięciu widowisko mogło nabrać innego wymiaru od 77 minuty kiedy cudownym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się zawodnik Warty Kamieńskie Młyny, Bartosz Rutkowski – gospodarze mogli mówić tutaj o wielkim szczęściu ponieważ zawodnik gości minimalnie chybił. Odpowiedź Orła była już jednak zabójcza – w 83 minucie Adam Młynek z chirurgiczną precyzją obsłużył długim podaniem Krzysztofa Glafika, który nie zmarnował okazji i po raz drugi w tym spotkaniu tonął w objęciach kolegów z drużyny – było 4:2 dla miejscowych.

Zdenerwowany trener gości, Sebastian Golda pobudzał jeszcze swoich zawodników, którzy zaimponowali ambicją i pomimo dwubramkowej straty robili wszystko aby przynajmniej pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie w prestiżowych derbach. Na lewej flance szaleńczą walkę z rywalami toczył niezwykle utalentowany Maksym Brezdeniuk. Ukrainiec, dla którego gra w dużo wyższej lidze powinna być tylko kwestią czasu, zapoczątkował kilka groźnych akcji i mogły one zakończyć się kontaktowym golem. Swoje okazje zmarnowali jednak: Klyta w 85 minucie oraz Zych – jego uderzenie z bliskiej odległości instynktownie sparował Koj. Kolejną akcję zakończył Łukasz Kopyto, który w ostatnich fragmentach spotkania strzelał ponad bramką.

Po wyrównanym, zaciętym i emocjonującym meczu, obfitującym w wiele męskich starć i niespodziewanych zwrotów akcji, trzy punkty pozostają w Psarach. O końcowym wyniku wielkich derbów gminy Woźniki zadecydowały przede wszystkim cząstkowe błędy, skuteczność i… odrobina szczęścia po stronie gospodarzy, zwłaszcza przy bramce na 3:2, po której spotkanie nabrało innego charakteru. Zarówno Orzeł Psary / Babienica, jak i Warta Kamieńskie Młyny, pomimo kilku przestojów w grze, udowodniły, że w tym sezonie będą zdecydowanymi faworytami do awansu. Na dzień dzisiejszy Orły przejęły fotel lidera… jednak zawodnicy Warty z pewnością nie powiedzieli ostatniego słowa i w tym sezonie wszystko może się jeszcze wydarzyć… kto wie czy dopiero nie na wiosennym finiszu ligi!

Orzeł Psary / Babienica – Warta Kamieńskie Młyny 4:2 (2:2)

Bramki: 0-1 Klyta ’14, 1-1 Kocur ’23, 2-1 Matyl ’24, 2-2 Pasternak ’34, 3-2 Glafik ’62, 4-2 Glafik ’83.

Żółte Kartki: Matyl, Koj, Hampel, Przystalski, Lorenczyk (Psary) – Rutkowski, Bazan, Zych (Kam. Młyny)

Sędziowie: Marcin Międzybrodzki – Grzegorz Muszczak, Zygmunt Janoszka (KS Bytom)

Widzów: 150

Orzeł Babienica Psary: Koj – Hampel, Klabis (k), Kocur, Wilczek, Matyl M., Młynek (tr.), Strzelecki, Matyl J., Tkacz, Glafik / rez.: Richter, Golas, Kabus, Przystalski, Stanek, Lorenczyk, Świderski.

Warta Kamieńskie Młyny: Ząbkowski – Rutkowski, Bazan, Brzozowski, Brezdeniuk, Pasternak, Kopytko, Zych, Kadłubek, Klyta K. (k), Mazur / rez. Cuglowski, Michalski, Klyta J., Klyta M., Golda (tr.), Krzywoń, Usnacht.

Pokaźnej liczby bramek nie brakowało również w pozostałych sobotnich spotkaniach: KS Gwoździany – Victoria Strzebiń 10:1, LKS Sieraków Śląski – Orzeł Pawonków 6:1, Ruch Kochanowice – Pokój Sadów 5:1, Mechanik Kochcice – Huragan Jezioro 4:2. W niedzielę Unia Lisowice – Sparta Tworóg (mecz na Stadionie Miejskim w Lublińcu) oraz  Płomień Przystajń – Liswarta Lisów. TABELA – TUTAJ [za: 90minut.pl]

Retransmisja, źródło: FruKameraPl [YouTube]

  1. Jest dostępny również skrót meczu w jakości FullHD https://youtu.be/Yi5HBrqqa6o

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.