
Drogowe dylematy
– Nie jedziesz obwodnicą? – zapytał nieco rozczarowany sąsiad, któremu „trochę” się spieszyło – ja jak nie muszę nie jeżdżę przez miasto.
– Już po siedemnastej po korkach ani śladu – odparłem starając się rozwiać jego wątpliwości i choć „zaraził” mnie swoim sceptycyzmem, zdecydowałem się na zjazd w kierunku miasta.
Zator zaczął się już na wysokości Straży Pożarnej.
– Kurczę zapomniałem, że może jechać pociąg – tłumaczyłem się.
– Teraz to już musztarda po obiedzie – odparł zrezygnowany sąsiad szukając jak najwygodniejszej pozycji na swoim siedzeniu.
– Swoją drogą już dawno mieli skończyć remont św. Anny i Mickiewicza i co? Końca korków i remontu nie widać – denerwował się – byłeś przed południem w mieście? To masz szczęście! – Nawet nie czekał na moją odpowiedź. – Słuchaj! Korek zaczynał się daleko za Kauflandem i kończył gdzieś za wiaduktem…
– To znaczy, że światła na skrzyżowaniu działały…
– Aaa! Działały, a jakże! Ciekawe jak to jest, że jak światła są wyłączone to wszystko jakoś sprawniej idzie i kto decyduje o ich włączeniu. Na dodatek te rozdzielone targi i ludzie wędrujący wśród dymiących aut! To jakoś nikomu nie przeszkadza! Nie pamiętam jak doszło do rozdzielania targowiska, ale ta decyzja skutecznie blokuje miasto i na nic te wszystkie remonty! W targowy dzień, korek na Grunwaldzkiej sięga daleko poza szpital… O! Już prawie jesteśmy, skręć na Żwirki i Wigury. – Rozemocjonowany sąsiad był wyraźnie zaskoczony faktem, że dojeżdżamy do celu.
– Widzisz Boguś według mnie jest też i plus tego remontowego bałaganu…
– Ciekawe jaki? – W jego głosie pobrzmiewała ironia.
– Ano taki, że dzięki wspólnym problemom staliśmy się wszyscy życzliwsi, bardziej uprzejmi dla innych na drodze. Ty komuś ustąpisz za chwilę ciebie ktoś puści, a jazda na „suwaczek”? Gdyby nie to jeszcze byśmy jechali. Remonty kiedyś się skończą, a życzliwości i uprzejmość w ludziach zastanie.
– Tego właśnie Tobie i sobie życzę – odparł sąsiad z uśmiechem.
Nie od dziś wiadomo, że lublinieccy „specjaliści” od inżynierii ruchu drogowego to tęgie głowy(może – raczej ciężkie)…