
Europa jednoczy się w Londynie: Szczyt UE bez USA
Londyn, kiedyś symbol brexitu, dziś staje się areną, na której Europa chce udowodnić, że nie potrzebuje Ameryki, by przetrwać.
Wczoraj rozpoczął się tam szczyt liderów Unii Europejskiej, a na stole leży pytanie, od którego zależy przyszłość kontynentu: czy UE przejmie stery w wojnie na Ukrainie? Polska, z premierem na czele, gra w tej rozgrywce o najwyższą stawkę.
„Europa musi stanąć na własnych nogach” – zagrzmiał przewodniczący Rady Europejskiej, otwierając spotkanie. To odpowiedź na chaos po fiasku rozmów Trump-Zełenski. Liderzy krajów UE, w tym Donald Tusk, zjechali do stolicy Wielkiej Brytanii, by pokazać światu, że UE nie będzie dłużej przybudówką Waszyngtonu. Ale za kulisami wrze – Niemcy chcą ostrożności, Francja pcha do militarnego zwrotu, a Polska? „Nie możemy pozwolić, by Ukraina padła a sojusz transatlantycki musi być zachowany” – miał powiedzieć Tusk w rozmowie z mediami.
Co to oznacza dla zwykłych Polaków? Nad Wisłą rośnie niepokój. Wielu ekspertów uważa iż znajdujemy się w przełomowym momencie, a sytuacja geopolityczna nie była tak napięta od czasów wybuchu wojny 24 lutego 2022.W internecie huczy od komentarzy: „Czas przestać być wasalem Ameryki!” – piszą jedni. „To szaleństwo, sami nie damy rady!” – odpowiadają drudzy. Emocje kipią, bo każdy czuje, że to moment prawdy.
Szczyt ma przynieść deklarację o zwiększeniu pomocy dla Ukrainy – więcej broni, więcej pieniędzy, więcej jedności. Ale jest haczyk: czy Europa udźwignie ten ciężar bez wsparcia USA? Znawcy tematu są sceptyczni. „To ambitne, ale biurokracja UE znów skończy się tylko na planach. Polska może stać się liderem regionu albo pionkiem w grze mocarstw” – ostrzega prof. Janusz Kowalski z UW.
Tymczasem Londyn huczy od plotek: czy UE ogłosi własną „armię europejską”? A może to tylko PR-owa zagrywka?
Odpowiedź poznamy w najbliższych dniach. Ale już teraz wiadomo jedno – reguły gry się zmieniły, a my jesteśmy w samym środku tej burzy.