Lubliniec wypisał ją do domu. Ozimek przyjął i przeprowadził zabieg.

Lubliniec wypisał ją do domu. Ozimek przyjął i przeprowadził zabieg.

Powracamy do sprawy, o której pisaliśmy 19 grudnia ubiegłego roku. Z redakcją Lublinieckiego.pl skontaktował się mieszkaniec Gminy Pawonków, który nie krył zastrzeżeń do pracy lekarzy z Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lublińcu, zajmujących się jego chorą matką – Przeraziło mnie to co się tam dzieje. Mama, u której stwierdzono problemy z sercem, musiała czekać dwie godziny aż coś zacznie się z nią robić – sygnalizował mężczyzna. 

– Moja mama od kilku tygodni ma dziwne objawy jelitowe i nasz lekarz rodzinny robił wszystko aby jej pomóc, by nie musiała jechać do tej umieralni, ponieważ bardzo się tego bała jednak na wszelki wypadek dał jej skierowanie na ten oddział – pisał mieszkaniec w liście do naszej redakcji – W naszym ośrodku w Pawonkowie okazało się, że do objawów jelitowych doszło również migotanie przedsionków serca [zaburzenie rytmu – przyp. red.]. Kazano jej natychmiast jechać na izbę przyjęć do Lublińca. Mama jest emerytowaną pielęgniarką więc dokładnie opisywała lekarzowi objawy. On powiedział, że serce go nie obchodzi, bo to są stare sprawy, a dolegliwości jelitowe, na które ma skierowanie na oddział, również go nie interesują, ponieważ jest to sprawa sprzed kilku dni i mimo skierowania nie przyjmą jej na oddział – pisał sfrustrowany mężczyzna.

Kolejną korespondencję mieszkańca odebraliśmy kilka dni po pierwszym zgłoszeniu – Dziś rano pogotowie zabrało mamę do lublinieckiego szpitala z objawami zawału. Znów długo czekała aż ktokolwiek się nią zainteresuje. Teraz ją położyli na izbie przyjęć. Pobrali tylko krew i ma leżeć i czekać. Zero monitorowania pracy serca! Ludzie się denerwują, mówią o tym między sobą ale nikt nic nie robi. Ja nie potrafię stać bezczynnie! Moja mama została znów wypisana do domu, ponieważ lekarz zakomunikował, że z tym sercem… “nie ma tak źle”. Stwierdzono jednak niedrożność woreczka żółciowego. Prowadzący powiedział, że woreczek może poczekać do przyszłego roku. Dosłownie jaja sobie z ludzi robią – przyznał syn.

Po tym jak w tej sprawie skontaktowaliśmy się z placówką, Barbara Szubert – Dyrektor SP ZOZ w Lublińcu, zapowiedziała uruchomienie procedury wyjaśniającej, jednak – W tym stanie rzeczy, szczegółowe odniesienie się do poruszanej kwestii, nie jest na obecnym etapie możliwe, a zaktualizuje się po jednej z przesłanek uchylających tajemnice lekarską – poinformowano nas w grudniowej korespondencji zwrotnej.

*     *     *

Kiedy 22 stycznia br., mimo wszystko, wystąpiliśmy z prośbą o udzielenie informacji na temat wyników prowadzonych wyjaśnień, odpowiedź sporządzona przez Elżbietę Okwiek z Sekretariatu Dyrekcji SP ZOZ, była jednoznaczna – Proszę o informację, czy znane są Panu Redaktorowi jakiekolwiek przesłanki, z wymienionych w art. 40 ust. 2 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (Dz.U. 2018.617 t.j. z dnia 26 marca 2018 r.), których zaistnienie uprawniałoby do udzielenia oczekiwanych przez Pana informacji objętych tajemnicą lekarską. Jeśli nie to informacje zawarte w w/w piśmie są w dalszym ciągu aktualne – okazało się zatem, że w procedurze wyjaśniającej nie zaistniały takie przesłanki, które uchylałyby tajemnicę lekarską.

To jednak nie koniec tej kontrowersyjnej sprawy – w międzyczasie syn pacjentki wystosował, w imieniu matki, pismo do Rzecznika Praw Pacjenta z Departamentu Postępowań Wyjaśniających w Warszawie. Mieszkaniec przedstawił w nim swoją wersję wydarzeń związanych z pracą lublinieckich lekarzy. Lubliniecki.pl dotarł do odpowiedzi nadesłanej przez rzecznika, z której dowiadujemy się nieco więcej. Jak uzasadnia Agnieszka Jarosz, Naczelnik DPW – Izba przyjęć udziela świadczeń opieki zdrowotnej polegających na: poradzie lekarskiej, opiece lekarskiej, wstępnej ocenie stanu zdrowia, podstawowej diagnostyce (RTG, USG, badania laboratoryjne), konsultacji specjalistycznej, wykonaniu małych zabiegów i monitorowaniu podstawowych czynności życiowych – czytamy w treści pisma zwrotnego.

Przekazany opis sprawy wskazuje, że pacjent został przyjęty, dokonano wstępnej oceny stanu zdrowia, zlecono badania biochemiczne i morfologię. Zastosowano leczenie (farmakoterapia doustna i dożylna), zaś wobec ogólnej poprawy stanu zdrowia oraz stabilności klinicznej, pacjent został wypisany do domu z zaleceniem kontroli dnia następnego oraz dalszego leczenia u lekarza powszechnej opieki zdrowotnej – pisze Agnieszka Jarosz.

Naczelnik Departamentu Postępowań Wyjaśniających odniosła się również do pomocy udzielonej pacjentce podczas drugiej wizyty w Lublińcu. Zlecono wówczas – Badania CRP, troponinę, elektrolity, kreatyninę, Bilirubina, aspat, alat, amylaza, cukier oraz konsultację chirurgiczną. Ponadto wykonano markery serca, ostatecznie kwalifikując pacjenta do planowanej cholecystektomii. Wobec stwierdzenia u pacjenta kamicy pęcherzyka żółciowego (wówczas bez stanu zapalnego) zalecono leczenie w trybie planowym, w tym zgłoszenie się na planowaną cholecystektomię, jak również przyjmowanie pozostałych leków jak dotychczas. Wobec ogólnej stabilności klinicznej pacjent został wypisany z zaleceniem zgłoszenia się na planowany zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego – pisze naczelnik, która wskazuje, że świadczenie zdrowotne udzielone kobiecie mieściło się w kompetencjach przysługujących izbie przyjęć.

Kierując pismo do Rzecznika Praw Pacjenta mężczyzna wskazał również na nieprawidłowe zapisy w dokumentacji medycznej, prowadzonej w związku z przyjęciem matki. Wspomniał też o niewłaściwym zachowaniu personelu. W tej kwestii warszawski departament przekierował mieszkańca do SP ZOZ w Lublińcu, jako bezpośredniej komórki kontrolnej, sugerując mu powołanie się na zaproponowaną w odpowiedzi podstawę prawną. W podsumowaniu naczelnik Agnieszka Jarosz zaznaczyła, że – Uprawdopodobnienie naruszenia praw pacjenta nie może być oparte wyłącznie na twierdzeniach wnioskodawcy czy samego Rzecznika. Musi ono znaleźć oparcie w materiale pozwalającym Rzecznikowi zająć stanowisko – tłumaczy autorka.

Mieszkaniec Pawonkowa zapowiada, że nie pozostawi sprawy w próżni – W odpowiedzi z Departamentu Postępowań Wyjaśniających znalazły się jakieś powymyślane rzeczy – twierdzi w rozmowie z Lublinieckim.pl – Nikt nie uzgadniał z mamą żadnego terminu zabiegu. W karcie informacyjnej, otrzymanej w lublinieckim szpitalu, zauważyłem dane potwierdzające, że doszło do przekroczenia norm niektórych badanych enzymów. Być może świadczyło to np. o stanie zapalnym woreczka żółciowego, co wykluczono potem w treści odpowiedzi DPW Warszawa – dopytuje syn, który w opisanej przez nas sprawie zamierza wystosować kolejne wnioski.

Co ciekawe – po nieprzyjemnych wydarzeniach w SP ZOZ Lubliniec, matkę naszego rozmówcy udało się zapisać do Szpitala św. Rocha w Ozimku. Lekarze zajęli się m.in. niedrożnością woreczka żółciowego pacjentki. Po przeprowadzonych analizach zadecydowano o usunięciu narządu w możliwie najszybszym terminie, ponieważ woreczek… był w stanie zapalnym! Po niespełna dwóch tygodniach kobieta przeszła pomyślny zabieg.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.