Polsce nadal grozi zapaść demograficzna!

Polsce nadal grozi zapaść demograficzna!

Przez dekady każdemu, kto publicznie wspominał, że sprawa dzietności w Polsce źle wygląda, przypinano etykietę fundamentalisty lub oszołoma. Podnoszony temat – braku zastępowalności pokoleń, nie był „medialny”, bo przecież przeludnienie świata, nowoczesność, prawa kobiet… Takie i tym podobne slogany gasiły wszelkie próby dyskusji.

Dziś już chyba nikt nie kwestionuje faktu, że zagrożenie jest i powiększa się z każdym rokiem „ujemnego przyrostu”. Demografia działa powoli, ale skutecznie. Nie wystarczy jedno czy drugie pozytywne posunięcie  – potrzebna jest długofalowa strategia.

Dziś, kiedy już wszyscy wiemy, że Polska znajduje się na granicy zapaści demograficznej, każda skuteczna inicjatywa mogąca odwrócić ten trend, powinna być na wagę złota. Jeśli zrozumiemy, że jednym z niezwykle istotnych elementów prowadzonej przez państwo polityki, jest dbanie o swój potencjał demograficzny, wtedy z większą otwartością przyjmiemy wdrażane rozwiązania.

Cybernetyczna analiza polityki ludnościowej jest niezwykle pomocna do postawienia dobrej diagnozy oraz wyciągnięcia właściwych wniosków . Jeśli więc państwo ma na celu stworzenie warunków do rozwoju i stałego zwiększania potencjału demograficznego własnego narodu, powinno szukać sojuszników pośród tych instytucji i organizacji, które programowo wspierają ten cel. Taką największą i najsilniejszą instytucją, wspierającą politykę  ludnościową państwa, w warunkach polskich jest niewątpliwie Kościół katolicki. Kościół, postrzegany tu bez uwzględniania wymiaru duchowego i transcendentnego, może być uznawany za sojusznika także przez osoby indyferentne religijnie – dla których ważne jest  dobro państwa (Tomasz Formicki, Walka informacyjna w służbie ludnościowej państwa, „myśl.pl”, nr 17/2010, s. 16 – 23)..

I tak, jeżeli instytucje, które wspierają politykę demograficzną państwa są sojusznikami, to analogicznie do tego, te organizacje, które w sposób programowy wstrzymują rozwój demograficzny danego kraju – automatycznie stawiają się w opozycji do tejże polityki ludnościowej (tamże).

 Jak więc można nazwać „pomoc niesioną polskim kobietom” przez aborcyjnego giganta Abortion Support Network, brytyjską organizację, która już rozpoczęła swoją działalność w Polsce.

Poseł Anna Siarkowska kwestionując słowo „pomoc”, użyła porównania, że oferowanie aborcji kobiecie, która znajdują się w trudnej sytuacji,  jest tym samym, co podanie temu, kto potrzebuje pomocy – sznura, na którym mógłby się powiesić.

 Przedstawiciele aborcyjnego molocha, nie tylko namawiają do aborcji, ale i deklarują, że tę aborcję sfinansują wszystkim kobietom, które znajdują się w trudnej sytuacji. Po prostu pomogą im zabić ich własne dziecko.

A przepisy kodeksu karnego jasno precyzują, że za namawianie do aborcji grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech.

Czy to działanie aborcyjnej organizacji, będące w świetle polskiego prawa przestępstwem, nie godzi w polską rację stanu?

 

 

 

  1. Bardzo dobrze czyta się Pani artykuły. W dzisiejszych czasach potrzeba takich mądrych ludzi. Dziękuję i pozdrawiam

    Odpowiedz
    • Helena

      Witam! Dziękuję Panu Ireneuszowi za zamieszczenie i grafikę!
      Panie Adamie! Komunizm to zbrodniczy system i w żadnej mutacji nie może dać dobrych owoców! Ale, gdybym musiała wybrać między Chinami a komunistyczną Rumunią, wybrałabym – Rumunię!

      Odpowiedz
  2. Panie Adamie.
    Po samym adresie (linku) można zoczyć, do czego prowadzi, więc nie warto klikać.
    Nawet komuniści Nicolae Ceaușescu mianowali hrabią Dracula (co prawda w żartach). To może pokusi się jeszcze Pan o porównanie do polityki aborcyjnej Niemiec Hitlerowskich (znajdzie Pan multum materiału na www)
    Niesamowita błyskotliwość Pańskich asocjacji.
    Pani Heleno
    Cóż to za alternatywy. Czy tu i teraz w ogóle można porównywać z czymś takim? To do niczego nie prowadzi. Pan Adam zapewne porównuje się sam z wszelkiej maści przestępcami, dlatego czuje się lepszy, cenniejszy i światły.

    Odpowiedz
    • Helena

      Panie Piotrze! Mając na myśli jakąś hipotetyczną konieczność wyboru i biorąc pod uwagę te dwa kraje: Chiny i Rumunię w czasie eskalacji komunizmu (bo on się tam do dziś, niestety, nie skończył), chciałam powiedzieć, że wolałabym żyć w kraju, w którym życie nienarodzonych było, niejako – ustawowo nakazane, niż w Chinach. Reżim Ceausescu stawał do rozprawy z “już urodzonymi” i tylko w tym widzę jego wyższość nad chińskim totalitaryzmem.
      A tak nawiasem, to w Chinach nasilają się poważne problemy z brakiem młodych kobiet (skutek okrutnej i barbarzyńsko prowadzonej polityki “jednego dziecka”).

      Odpowiedz
      • Cyba zapomniała Pani wziąć w łapki (czyt: cudzysłów) wyrazu: wyższość.
        Dla minie jedno i drugie to … poniżej wszystkiego.
        Jaki to wybór: pomiędzy złem i złem.

        Odpowiedz
  3. Skansenrozumu Luty 5, 2020, 2:43 pm

    Jaki jest sens walczenia o dzietność? Poza oczywiście ratowaniem wynaturzenia zwanego ZUSem? Po co konkretnie na świecie ma być coraz to więcej ludzi? Już teraz nasza ilość jest delikatnie mówiąc problematyczna.

    Odpowiedz
    • Helena

      Witam! Wtrącę swoje trzy grosze: Jest Pan singlem i na Panu kończy się świat? No, bo kiedy człowiek umiera, to właściwie jest (ten jego) koniec świata. Jeśli ma się dzieci, biologiczne lub choćby tylko “duchowe” (czyli kiedy los tych, co zostają na świecie nie jest nam obojętny) – spogląda się dalej i szerzej!
      Są rejony świata, gdzie ludzi stale przybywa, ale Polska do nich nie należy. I z ciekawości, kto Panu zapewni jakiś byt, kiedy Pan będzie miał 70, 80 i więcej lat? A szczerze życzę Panu długiego życia!

      Odpowiedz
  4. Szanowny Skansenrozumu.
    ZUS’u możesz nie ratować i nie płacić. Masz problem z miejscem – zwolnij je innym.

    Odpowiedz
  5. Wspaniałe 500+ doprowadziło do tego, że masa kobiet wypadła z rynku pracy i teraz utrzymują się z PRACY INNYCH.
    A młodzież w olbrzymiej większości planuje swoją przyszłość bynajmniej nie w Polsce.
    Żeby wzrosła dzietność, rodziny muszą czuć się stabilnie. Nikt zdrowo myslący w trudnych czasach nie będzie płodził na potęgę dzieci, bo dzietność w państwie spada.
    Mnie stać na 2, ale żeby zapewnić im jako taki byt, zapierd…. z mężem dniami i nocami.
    A kto ma wiecej dzieci? Ano ci, którzy żyją z pracy innych (bo wyjątkami są rodziny wielodzietne niepobierające zasiłków).
    A pani powinna się lepiej zagłębić w temat biorąc się za takie sprawy, skoro za niż demograficzny obwinia aborcję. Świadczy to o całkowitej nieznajomości problemu, co zresztą mnie nie dziwi.

    Odpowiedz
    • Helena

      Pani Izo! Ma Pani całkowitą rację, że polityka demograficzna jest bardzo złożonym tematem! Ale z Pani krytycznej wypowiedzi bardzo mocno przebijają hasła propagandowe. Dlatego spytam, kiedy i gdzie na świecie widziałaby Pani dobre miejsce i czas dla rodzenia i wychowywania dzieci? Jak tylko wchodzi się głębiej w daną, wydawałoby się idealną rzeczywistość, to zawsze można dostrzec, że główna przeszkoda dla tworzenia większej rodziny, nie tyle leży w sferze materialnej, ile w sferze tzw. ducha, czyli wyznawanych wartości.
      Nie wiem w jak licznej rodzinie Pani się wychowała, ale współobecność liczniejszego rodzeństwa jest tak wielkim kapitałem, że nie mogą go przelicytować: ani osobny pokój dla każdego dziecka, ani modny sprzęt, czy ciuchy. Wobec, mimochodem realizującego się uspołecznienia i kreatywności, to wszystko, co materialne – zostaje w tyle. Rozsądku nikt nie kwestionuje, ale lękowe podejście do życia nie jest dobre i nie przynosi dobrych rezultatów.
      Temat aborcji jest o tyle ważny, że prawo do życia każdego człowieka jest – podstawowe. Tak jak respektowana jest ta najważniejsza zasada, tak w konsekwencji realizowane są inne prawa. I obowiązujące prawo nie tylko normuje życie społeczne, ale też działa wychowująco lub jeśli jest złe – demoralizuje.

      Odpowiedz
      • Przepraszam, ale propaganda to wypływa z każdego Pani artykułu.

        Nie napisałam, że nie ma dobrego czasu na rodzenie dzieci – chodzi o to, że decydując się na taki krok, trzeba być odpowiedzialnym.
        Kiedyś było to w myśl zasady – dał Bóg dzieci, da i na dzieci. Dobrze to pamiętam, bo mam 6 rodzeństwa.
        Jeżeli ktoś decyduje się na dziecko bo państwo daje 500 zł miesięcznie to jest po prostu skrajnie nieodpowiedzialny i dziecko wychowywane przez taką osobę raczej odpowiedzialności się nie nauczy.
        Bo nie ma sytuacji, by ktoś decydował się na potomstwo z powodu niskiej dzietności w państwie.

        Odpowiedz
        • Helena

          Witam! Małe dopowiedzenie w sprawie “propagandowych haseł” w Pani wypowiedzi. Zabrzmiało to jak zarzut, ale bardziej miałam na myśli to, że od około 50. lat (od wprowadzenia hormonalnej antykoncepcji – w pierwszej fali zmieniania pojęć na nowe) szeroko podsuwa się nam, że dziecko to przede wszystkim: zagrożenie, wydatki i ciężar. Trzeba się chronić, zapobiegać – jak przed chorobą albo kataklizmem. W różnym stopniu, ale skutecznie zmieniło to myślenie (moje – też). Dawniej dziecko było naturalną konsekwencją małżeńskiego współżycia, a dziś tak mocno “oddzielono” nam płodność od miłości, że niezamierzone poczęcie często budzi w dorosłych osobach, co najmniej wielkie zaskoczenie.
          A za propagandę, którą widzi Pani w moich wypowiedziach – przepraszam. Staram się zawsze mówić prawdę i sprawdzać źródła. Z niektórymi tematami jestem może zbyt nachalna, ale robię to świadomie, widząc w tym przeciwwagę dla ideologii atakujących normalność.

          Odpowiedz
      • Pani Heleno, a ja spytam, ile Pani urodziła i wychowała dzieci?

        Odpowiedz
  6. Pani Izo.
    Na początek pogratuluję Pani dwójki dzieci. Nie to bynajmniej nie sarkazm. Dwójka dzieci obecnie to już rodzina wielodzietna = w świecie goniących za zadowoleniem singli i LGBT.
    Pisze Pani: „Wspaniałe 500 +…”. Uważam to za cynizm. Spytam: czy przed wprowadzeniem 500+ płaciła Pani mniejsze podatki? (nie będę drążył dalej tematu: skąd się wzięły pieniądze na 500+)
    Takimi uogólnieniami obraża Pani kobiety rodzące więcej niż Pani. Aż się boję, retorycznie tylko spytam: czy pobiera Pani 500+.
    Co Pani rozumie przez stabilność? (dla mnie to RIP)
    Ciężko mi też zrozumieć, skoro – jak pisze Pani: „zapierd…. z mężem dniami i nocami” – ile czasu poświęca Pani swoim dzieciom. Znów retorycznie ale z obawą spytam: czy jest to odpowiedzialne.
    Nie wiem, różni ludzie mają różne kółka zainteresowań, ale też uważam za nonsens decydować się na kolejne dziecko, aby dostać kolejne 500 PLZ.
    Zna Pani takich? Hm… Może przypadki, nie regułę.
    Moim zdaniem, 500+ jest zachętą, krokiem pro-demograficznym, ale bynajmniej nie pokrywa całościowo utrzymania dziecka.
    Zgadzam się z Panią, że aborcja raczej mało wiąże się z wzrostem demograficznym.
    Tylko szkoda, że uważa Pani swoje pochodzenie z rodziny wielodzietnej za nieszczęście – tak odebrałem Pani wypowiedź.
    Pani Heleno.
    Jak już wyżej wspomniałem. Nie uważam za stricte spójny problem aborcji z kwestą demografii. Aborcja była wcześniej też. Aborcja, jak sama Pani pisze, to problem bardziej moralny, czyli prawo do życia nienarodzonych.

    Odpowiedz
    • Helena

      Panie Piotrze! Dziękuję za wyczerpującą wypowiedź!
      Jak napisałam do Pani Izy, jestem namolna w poruszaniu niektórych problemów, żeby nie pozwolić (sobie też) na przyzwyczajenie się do rzeczywistości łamiącej podstawowe naturalne prawo. Niedawny szczyt ludnościowy w Nairobi miał przecież zaowocować “nowym prawem człowieka”, na szczęście – nie przeszło!

      Odpowiedz
    • Tak. Przed 500+ płaciliśmy mniejsze podatki!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.